aktualizacja 

Czarnobyl. Serial a rzeczywistość. Fizyk z zony: "Niektóre życia poświęcone na darmo"

45

Produkcja HBO stała się jednym z najlepiej ocenianych seriali w historii. Biełsat postanowił zapytać o wrażenia po seansie ochotnika, który przez sześć lat pracował w "zonie czarnobylskiej”. Z prof. Hieorhijem Lepinem rozmawiali Jakub Biernat i Denis Dziuba.

Czarnobyl. Serial a rzeczywistość. Fizyk z zony: "Niektóre życia poświęcone na darmo"
(East News, UPG / Reporter)

Materiał republikujemy w o2.pl dzięki uprzejmości Belsat.eu.

Pierwszy i urywki 2. i 3. odcinka pokazaliśmy prof. Hieorhijowi Lepinowi (ros. Gieorgij Lepin). To białoruski fizyk, który pojechał do Czarnobyla jako ochotnik i spędził tam sześć lat. Mimo swoich 88 lat profesor do dziś ostro występuje przeciwko energetyce jądrowej. Niedawno wysłał do ONZ apel o wycofanie się z budowy nowych elektrowni jądrowych, które nazywa "bombami atomowymi produkującymi prąd”.

Michaił Gorbaczow, sekretarz generalny KPZR, przywódca ZSRR?

– Uważam go za przestępcę. Powinien uczciwe powiedzieć, co się stało i zmusić swoich ludzi do adekwatnej reakcji. On tego nie zrobił – wystąpił jeszcze chyba 7 maja i gadał o jakiś „niewielkich wybuchach”.

3 lata po katastrofie przyjechał do Czarnobyla, by spotkać z pracownikami elektrowni i likwidatorami. Jechał tam jakimiś okrężnymi drogami, gdzie poziom promieniowania był podobno niższy. Na plac przed pokazanym w serialu budynkiem BK-1 wyszło tylko około 10-15 prawdziwych "czarnobylców”. Znałem jednego z nich i on mi o tym opowiedział.

Razem z limuzyną Gorbaczowa przyjechały autobusy, z których wysypali się ludzie w odzieży roboczej czarnobylców. Wszystko było wcześniej przećwiczone: Gorbaczow zadaje im pytania, a oni odpowiadają. Na miejscu była telewizja i on o tym wszystkim wiedział. Potem się zapakowali do samochodów i autobusów i ruszyli do miasteczka Sławutycz (miasto wybudowane po awarii 60 km od Czarnobyla dla pracowników elektrowni, likwidatorów i ich rodzin). I po drodze cała ta grupa przebrała się w ubrania cywilne i tam urządzili mu takie same "spotkanie z miejscowymi”.

Prof. Walerij Legasow, zastępca dyrektora Instytutu Energii Atomowej im. Kurczatowa w Moskwie?

– Popełnił samobójstwo, bo czuł winę, brał udział w projektowaniu reaktora czarnobylskiego. Potem, po ujawnieniu tego, co stało się w Czarnobylu, prześladowali go, wywierali naciski, przenosili z pracy do pracy – to też mogło się do tego przyczynić.

Przebieg katastrofy

– Zadaniem eksperymentu było obniżenie mocy reaktora do ok. 500 mW. Gdy reaktor zaczyna się wyłączać, zaczynają się pojawiać w nim izotopy radioaktywnego jodu. Jod pochłania neutrony i reaktor jeszcze szybciej się wygasza. Nazywa się to „jamą jodową”. W instrukcji zapisano zasadę, że nie można próbować wydostawać reaktora z tej "jamy jodowej” i trzeba go wyłączyć.

Jednak im [operatorom] postawiono zadanie, że mają go utrzymywać na pewnym poziomie mocy. Kilka lat wcześniej w elektrowni jądrowej w pobliżu Leningradu była podobna sytuacja i tam udało się jakoś wznowić pracę reaktora. I w innych elektrowniach zrozumieli, że tak się da zrobić.

W rzeczywistości to było niedopuszczalne. Wyciągnięto za dużo prętów sterujących i reaktor gwałtownie zwiększył moc. Dlatego więc włączyli automatyczną procedurę obniżania mocy. A jak pokazano w filmie, konstrukcja prętów sterujących jest taka, że w przedniej części są one przezroczyste dla neutronów i reaktor nagle jeszcze bardziej się rozpędził, zamiast zwolnić. I doszło do wybuchu.

Widok po katastrofie

– Ludzie mi opowiadali, że tam nad reaktorem była taka piękna zorza, kolorowa, jonizowało się powietrze. Podnosił się stamtąd radioaktywny pył. Od reaktora do Prypeci jest kilka kilometrów i wszystko było doskonale widoczne.

Ruiny reaktora wyglądały już inaczej, niż w serialu. Nie było takich zawalisk do samej ziemi. Eksplozja była tak silna, że betonowe płyty porozlatywały się. Jedna z nich przebiła nawet dach nad reaktorem nr 3, który był 24 m dalej. Wiem to, bo udało mi się zajrzeć do sarkofagu przez specjalne okno półmetrowej grubości.

Pierwsze reakcje personelu elektrowni

– W elektrowni, co pokazano wyraźnie w filmie, nie było wystarczającej ilości mierników poziomu promieniowania. I to było przyczyną tego, że strażaków dopuszczono tak blisko do ognia. Oni po prostu nie wiedzieli, gdzie idą. I dlatego też wysłano milicję "do ochrony” reaktora.

Ponadto w ogóle nie dopuszczano, że reaktor może wybuchnąć i ewentualne zagrożenie szacowano na milirentgeny, nie rentgeny. Tymczasem nad samym reaktorem było setki rentgenów. Ogólnie nie było najmniejszego sensu wysyłać tam strażaków. Oni myśleli, że to zwykły pożar, a to płonął reaktor. Pokazani w filmie strażacy zginęli na próżno.

Grafit. Zmiana, która opuszczała elektrownie po wybuchu, zobaczyła grafit ze środka reaktora walający się na ziemi. Zadzwonili do dyrektora i powiedzieli mu o tym. Dyrektor tymczasem wezwał magazyniera i wypytywał się, czy mu nie ukradli z magazynu zapasowych bloków grafitu.

Dobrze oddane zostało zachowanie poszczególnych ludzi, inżynierów, urzędników od razu po katastrofie. W istocie niewiele wiedzieli, nie było pełnego obrazu, ale zachowywali się tak, żeby się wybronić i zrzucali winę jeden na drugiego. Usiłowali się wykręcić od odpowiedzialności.

Już jakiś czas po wybuchu pewien generał, dyrektor wojskowego przedsiębiorstwa budowlanego nr 5., zebrał swoich pracowników i pytał się, ile czasu potrzebują, żeby odbudować zniszczenia i ponownie uruchomić blok nr 4. I w taki sposób wprowadzał ludzi w błąd, choć pracował w Czarnobylu i już doskonale wiedział, co się stało. Opowiadali o tym pracownicy firmy.

Likwidatorzy

– Scena z górnikami z Tuły mogła mieć miejsce, choć raczej wyglądało to trochę inaczej. Słyszałem, że był przypadek, gdy żołnierzom w jednostce wojskowej stawiano publiczne wybór: albo do Czarnobyla, albo do jednostki karnej tzw. sztrafbatu. I oni wybierali Czarnobyl, bo nie wiedzieli, co to jest, a słyszeli o tych sztrafbatach.

Jednak nie jest możliwe, że przyjeżdżał minister, żeby przekonywać pracowników. Ludziom stawiali takie warunki, że oni nie mogli odmówić. Na przykład: zwolnimy was z pracy i co będziecie robić?

W Czarnobylu pracowali albo tacy przymuszeni, albo prawdziwy ochotnicy, których jednak było mało – ja byłem jednym z nich.

Scena z nagimi górnikami jest w pełni możliwa, tam w tym podkopie musiało być bardzo gorąco. Potem okazało się, że nie było zagrożenia zatrucia wód Prypeci i Dniepru. Oni kopali ten korytarz na próżno.

Żołnierze w „zonie”

– Żołnierze w Czarnobylu byli pozbawieni praw. Do Czarnobyla przysyłano wielu żołnierzy z Azji Środkowej (Kazachstan, Uzbekistan, Turkmenistan, Tadżykistan, Kirgistan). Najsłabiej wyedukowanych. To byli ludzie, którzy w życiu nie słyszeli o promieniowaniu.

Widziałem taką scenę. Wysłali żołnierzy do czyszczenia dachu [z radioaktywnego grafitu]. Siedzimy przed monitorami w sztabie. Żołnierze wracają i oddają liczniki, które miały formę ołówka. Dowódca te "ołówki” wkłada w specjalne urządzenie, które daje odczyt. I choć wychodził on za skalę, major pisał w dzienniku 24-25 rentgenów – czyli bezpiecznie. Każdy z takich majorów miał dowódcę, który im mówił, że nie może być więcej niż 25 – i on tak pisał, choć otrzymywali 50, 100 rentgenów.

Był taki pilot helikoptera z Moskwy, Griszczenko. Amerykanie zaprosili go do siebie na leczenie ostrej choroby popromiennej. Piloci przylatywali dokładnie nad reaktorem, zrzucali piasek i ołów. Widziałem jego książkę lotów i pisali tam, że on „nałapał” 20-25 rentgenów. A ja dziennie otrzymywałem 75 rentgenów – trzykrotność normy. A u nich zapisywali jakieś drobiazgi, kompletne kłamstwo. Amerykanie wzięli od niego próbkę szkliwa zębnego i okazało się, że otrzymał 500 rentgenów. Udało się im go wyleczyć swoimi metodami. Jednak potem zachorował na zapalenie płuc. A że choroba popromienne niszczy odporność, umarł.

Ofiary choroby popromiennej

– Strach przed napromieniowanymi to było panika. Nawet ci, którzy znaleźli się najbliżej reaktora, nie byli aż tak bardzo niebezpieczni dla innych. Może ewentualnie ich oddech, ale ich w szpitalu izolowano plastikową folią. Ludzie w ogóle bali się likwidatorów. Były przypadki, że odsuwali się, gdy dowiadywali się, że ktoś był w Czarnobylu.

Ewakuacja Prypeci

– Miasto powinni ewakuować pierwszego dnia po katastrofie. Jednak nie zrobiono tego. Tam bardzo wielu ludzi miało swoje samochody, ale nie mogli sami wyjechać, bo miasto zostało zamknięte. Podczas ewakuacji nie zadbali o tak ważny szczegół. Autobusy wzbijały chmury pyłu, było gorąco, ludzie otwierali okna i oddychali tym pyłem. A można było przecież puścić polewaczkę z wodą.

Czy słusznie, że Amerykanie nakręcili taki film?

– Akurat Amerykanie od 1978 nie wybudowali żadnego reaktora. A mieli ich ponad 100. Dla Ameryki ten problem został rozwiany – więc ten serial tylko przekonuje ich o słuszności swojej decyzji.

Co do Rosjan, reaktory rosyjskiej produkcji na Zachodzie oceniane są nisko. Takie awarie pojawiały się dość często, ale bez poważnych następstw. W Rosji jest nadal niski standard wykonania.

Dlaczego Litwini zamknęli Ignalińską Elektrownię Atomową (bliźniaczkę Czarnobyla)? Gdy tylko Litwa weszła do UE, od razu postawiono jej taki warunek.

Wybudowała ją Rosja, celem było dostarczenie energii do krajów bałtyckich i Polski. I Rosja trzymała te kraje w garści. I gdy zamknęli Iganlino, Rosjanie zastanawiali się, jak utrzymać tę kontrolę. I zaczęli budować bliźniacze elektrownie w Kaliningradzie i na Białorusi. Gdy kraje bałtyckie i Polska ogłosiły, że nie kupią od nich energii – Rosjanie natychmiast wstrzymali budowę elektrowni w Kaliningradzie. A u nas dalej budują i jest to dzika sytuacja.

Zobacz także:

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić