To już trzeci ul w tym samym miejscu, ale żaden nie był tak ogromny. Właściciele posesji wezwali pszczelarza, który zajmuje się także usuwaniem siedzisk latających owadów. Na szczęście pszczoły nie były agresywne, właściciel został ukąszony tylko raz, gdy zbliżył się do ich schronienia.
W ulu było dużo miodu, ale nie nadawał się do spożycia, bo pszczoły były dzikie. Specjalista zajmujący się usuwaniem dzikich pszczelich gniazd w rozmowie z abc news przyznał, że musiał usunąć dziką królową i zastąpić ją oswojoną, którą umożliwi kontrolę nad kolonią w nowym miejscu. Otrzymany wosk może zostać sprzedany do produkcji świec.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.