Trwa ładowanie...
opakowanie
22-08-2017 18:26

Pleśń w kaszce dla dzieci. WP interweniuje

- Kaszka zatruła mi dziecko. Od kilku dni ma biegunkę – mówi nam Karolina Pawlak. Na Facebooku Nestle wrzuciła zdjęcie z czymś, co przypomina łapę zwierzęcia umazaną w dziecięcej kaszce. Jak twierdzi, znalazła to na dnie opakowania kaszki, którą przez kilka dni podawała swojemu 2-letniemu dziecku. Nestle może badać sprawę, bo numer partii dostało od... dziennikarza Wirtualnej Polski.

Pleśń w kaszce dla dzieci. WP interweniujeŹródło: Facebook.com
d4letwm
d4letwm

- Poszłam do lekarza, bo moje dziecko przez dwa dni miało biegunkę. Lekarka stwierdziła, że to musi być zatrucie pokarmowe. Argumentowała, że skoro nie ma innych objawów, na przykład gorączki, to maluch musiał się czymś zatruć - mówi w rozmowie z WP Karolina Pawlak.

To skandal

Wieczorem, po powrocie z przychodni, jej mąż robił dziecku kaszkę malinową. I wtedy natknął się na to coś. Ni to zwierzęca łapa, ni to kawałek skóry - tak przynajmniej wygląda na zdjęciu. Karolina twierdzi jednak, że to raczej podłużny fragment spleśniałej kaszki. Jej zdaniem maszyna w fabryce była niedomyta, pojawił się grzyb i zaczął rosnąć w opakowaniu, które kupiła.

- Połączyłam fakty, że dziecko ma od dwóch dni biegunkę i od dwóch dni dostaje kaszkę. To ona musiała zatruć mi maluszka – relacjonuje. - Postanowiłam, że tak tego nie zostawię. Dla mnie to skandal. Dlatego oznaczyłam ich na Facebooku i opublikowałam zdjęcie - tłumaczy.

Co na to Nestle? Jak twierdzi, natychmiast odezwało się na Facebooku do młodej matki. I poprosiło ją o numer telefonu.
- To dla nas sprawa priorytetowa. Zajmuje się nią biuro obsługi klienta - tłumaczy WP Edyta Iroko, rzecznik prasowa Nestle Polska.

Karolina danych jednak nie przesłała. Dlatego że, po pierwsze, jest zapracowana, a po drugie, bo „nie chce dostać jednego opakowania dla uspokojenia nastrojów”. Problem w tym, że Karolina jest trenerem personalnym - chwali się tym na Facebooku - i przez to osobą niemal publiczną. Ma swoją stronę internetową i na niej… numer telefonu. Nam udało się z nią skontaktować w minutę.

d4letwm

Dlaczego jej numer jest ważny dla Nestle? By dostać numer partii i datę ważności podejrzanego produktu. Dane te są kluczowe w ustaleniu, gdzie doszło do ewentualnego błędu.

Dziwne rzeczy

To, co nie udało się koncernowi Nestle, my zdobyliśmy w 10 minut. Pani Karolina przesłała nam zdjęcia opakowania, numer partii, datę ważności. Informacje te przekazaliśmy do Nestle.

Karolina
Źródło: Karolina, fot: Karolina Pawlak

- Byłam już w Sanepidzie. Przekazaliśmy tam nasze znalezisko. Nie byli nawet specjalnie zdziwieni. Zresztą pod moim wpisem jest więcej zdjęć od innych matek, które także znalazły różne dziwne rzeczy w jedzeniu dla dzieci - opisuje Karolina.

d4letwm

Nestle twierdzi jednak, że ich standardy jakościowe i kontrola uniemożliwiają popełnienie najmniejszego nawet błędu. Edyta Iroko opisuje, że maszyna do produkcji kaszy ma sita, które nie pozwalają na dostanie się do opakowania produktu kawałków plastiku czy nawet tak dużego kawałka pleśni.

- W zakładzie wszystko jest sterylne. Pilnujemy najmniejszych szczegółów. Pracownicy muszą chodzić w maskach. Proszę mi wierzyć, że sprawy bezpieczeństwa to dla nas absolutny priorytet - dodaje.

Skąd więc pleśń? To ma wyjaśnić śledztwo Nestle i laboratorium Sanepidu.

d4letwm
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4letwm