Blisko ludziPaweł i Magdalena Adamowiczowie. Ich związek był i będzie niezwykły

Paweł i Magdalena Adamowiczowie. Ich związek był i będzie niezwykły

Paweł i Magdalena Adamowiczowie. Ich związek był i będzie niezwykły
Źródło zdjęć: © East News
Karolina Błaszkiewicz
17.01.2019 13:13, aktualizacja: 17.01.2019 14:26

Magdalena Adamowicz jest dziś na ustach wszystkich. Jej publiczny występ dwa dni po tragicznej śmierci męża wzrusza do łez. Choć bez wątpienia cierpiała, z wielką godnością i spokojem mówiła, czego życzyłby sobie prezydent. Łączyła ich miłość, która dla wielu była inspiracją.

"Ciągle jesteśmy rodziną"
Poznali się u schyłku lat 90. na Uniwersytecie Gdańskim. Paweł Adamowicz był wtedy asystentem na Wydziale Prawa, Magdalena Abramska studentką. Ślub wzięli w 1999 roku. W 2003 r. na świat przyszła ich córka Antonina. Iwona Stankiewicz, nauczycielka i niedawna kandydatka do Rady Miasta Gdańska, wysłała im gratulacje. Prezydent, świeżo upieczony tata, odpisał:

"Bardzo dziękujemy za okazaną nam pamięć oraz ciepłe słowa. Jako młodzi rodzice jesteśmy niezwykle dumni i szczęśliwi. Narodziny córeczki napełniają nas i nasze rodziny wielką radością. Niewątpliwie macierzyństwo i ojcostwo nałoży na nas nowe obowiązki. Wierzę jednak, że wysiłek rodzicielski nagrodzony zostaje, jak żaden inny, ogromną satysfakcją oraz uczuciem dumy i radości".

Stankiewicz podzieliła się tą odpowiedzią 17 stycznia 2019 r. Trzy dni po tragicznych wydarzeniach na finale WOŚP w Gdańsku. Prezydent osierocił dwie córki. Trudno wyobrazić sobie, co czuje dziś Magdalena Adamowicz. Nie zdążyła się pożegnać, w chwili tragedii przebywała w USA. Mimo ogromnego bólu i żałoby zdecydowała się wyjść do gdańszczan, którzy żegnali włodarza. Chwilę wcześniej na Facebooku zamieściła ostatnie wspólne zdjęcie. "Ciągle jesteśmy rodziną. Kochanie, jesteś ciągle w naszych sercach, w naszych umysłach, i w naszych uściskach" – napisała.

W rozmowie z Wirtualną Polską rzeczniczka prezydenta Magdalena Skorupka-Kaczmarek wypowiadała się w tym samym tonie. – Kochał swoją rodzinę. Kochał pracę, miasto i rodzinę. Teraz ostatnio był z nimi kilkanaście dni razem na wakacjach świątecznych w grudniu. To chyba był jego najdłuższy urlop z rodziną. W kalendarzu wpisał już następny taki urlop z żoną i dziećmi – ujawniła. Dodała, że miał świetny kontakt z córkami. – Kochał i rozpieszczał młodszą Tereskę. Z Antoniną, starszą, łączyła go niesamowita więź. "Tunia" potrafiła już na różne tematy debatować, dyskutować. Widać było, że są bardzo charakterologicznie podobni – opowiadała.

"Jak się kogoś kocha…"
Adamowicz chroni swoją prywatność, o czym świadczy choćby fakt, że przez 20 lat kadencji męża, udzieliła się w mediach tylko dwa razy. W wywiadzie dla trójmiejskiej "Wyborczej", po pytaniu jak prezydent zachowywał się po powrocie z pracy, odpowiedziała: "Często wkurzony. Denerwuje się na brak wiedzy i profesjonalizmu. Albo na to, że coś się nie udało. Wraca i wisi na telefonie. Nie poddaje się". Zaznaczała, że wiedział, co jest dla niego priorytetem.

– Gdy wraca, a jeszcze nie śpią nasze dzieci, to jest tak fajnie, że szybko odpuszcza sprawy zawodowe. Córki rzucają mu się na szyję, robią coś razem i napięcie uchodzi. Wtedy obowiązkowo on czyta bajki na dobranoc, a tak się już wyszkolił, że mógłby audiobooki nagrywać – mówiła. Podkreślała, że choć większość obowiązków rodzinnych spoczywało na jej barkach, to nigdy nie miała poczucia, że jest ze wszystkim sama. Prezydent angażował się w życie rodzinne na tyle, ile mógł. Był obecnym ojcem. Wystarczyło posłuchać 15-letniej Antoniny, która razem z mamą wyszła do ludzi po jego odejściu. – Ja ciebie tatusiu bardzo kocham. Na zawsze – słuchaliśmy poruszeni.

Z wypowiedzi Magdaleny można wywnioskować, że jej związek był relacją partnerską. Ona nie wyobrażała sobie spełniać się bez jego wsparcia, tak jak i on bez jej obecności nie doszedłby tak daleko. Kiedy 10 listopada 2018 r. 53-latek rozpoczął piątą kadencję w roli włodarza Gdańska, stwierdziła na Facebooku, że "jak się kogoś kocha i ufa i jak ludzie się przyjaźnią i szanują, to muszą się wspierać!". Przyjaciele i mieszkańcy miasta dodawali: "Magdalena Adamowicz - wielki szacunek dla Ciebie. Bez twojej pomocy, siły i wyrozumiałości Paweł by nie wygrał!".

Na dobre i złe
Magdalena nigdy nie narzekała, stała przy mężu – na dobre i na złe. Nie wyczuwało się w tym fałszu czy politycznej kalkulacji. Profil prezydenta na Facebooku puchł od rodzinnych zdjęć. Mimo długiego stażu, para sprawiała wrażenie niezwykle w sobie zakochanej. Oglądając fotografie z publicznych wyjść, spotkań albo te zrobione chwilę po ostatnim zwycięstwie Adamowicza, wydaje się, że to był bardzo zgrany duet.

We wspomnianym wywiadzie dla "Wyborczej", żona prezydenta broniła go jak lwica, gdy niektórzy wytykali mu posiadanie wielu mieszkań. – Woleliby, żeby prezydent nic nie miał i mieszkał w rozpadającym się baraku lub wszystko przepisał na żonę. Ale są też tacy, którzy doceniają dobre zarządzanie majątkiem własnym, bo tak też rządzi w mieście – odpowiadała na zarzuty. Sama w politykę raczej się nie mieszała. Dawała znać, co sądzi, m.in. na Facebooku, pisząc o niezawisłości sądów czy prawach społeczności LGBT. Ale w domu Adamowiczów to nie były najważniejsze tematy.

"Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni.... czy znacie to uczucie? Pierwszy raz mi się przytrafiło, że obie córki wyjechały na wakacje. Przez tydzień będziemy sami. Ciekawa jestem co wtedy porabiacie? Czy przeżywa się drugą młodość?" – pytała znajomych w social mediach latem ubiegłego roku. Ktoś zauważył: "Kiedy patrzę na obecną aktywność Pawła, to myślę sobie, że niewiele macie z 'wolnej chaty'". Odpowiedziała: "Prawda". Z drugiej strony, wracając do wspólnych zdjęć pary czy z dziećmi, przychodzi myśl, że zarówno on, jak i ona czerpali z rodzinnego życia pełnymi garściami.

Epilog
– Niewyobrażalne jest to dla ludzi, że nienawiść może być tak wielka. Pamiętacie go uśmiechniętego, zagadującego ludzi na ulicy. Chciał, żeby to miasto było dla wszystkich. Dla niego nie miało znaczenia to, jaki kto ma kolor skóry i kogo kocha. Proszę, żeby taka atmosfera w Gdańsku była – mówiła Adamowicz tłumowi, który oddawał hołd jej zmarłemu mężowi.

Te słowa są rozdzierające, a jednocześnie każą myśleć, że miłość Adamowiczów wcale nie kończy się wraz ze śmiercią prezydenta. Ona trwa, czego byliśmy właśnie świadkami i – można zakładać – że jeszcze wiele razy z "ich" strony jej doświadczymy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (316)
Zobacz także