Jak donosi rmf24.pl, zakaz ma obowiązywać do końca października. Czesi chcą w ten sposób ochronić owoce przed spacerowiczami, których w sezonie letnim nie brakuje na terenie całych Karkonoszy.
Jagody mają pozostać niezrywane po to, żeby żywić mogły się nimi ptaki i inne leśne zwierzęta. Dlatego gdzieniegdzie wprowadzono całkowity zakaz wejścia do lasu.
Nasi południowi sąsiedzi zapewniają jednak, że chodzi tylko o niektóre fragmenty parku narodowego. Nadal można tam bowiem spacerować i jeździć na rowerze. Informacja o zamkniętych terenach jest przekazywana w trzech językach - odpowiednie znaki widnieją po niemiecku, polsku i czesku.
Chodzi przede wszystkim o okolice Małej Upy, Śnieżki, doliny i źródła Łaby czy Czarnej Hory. Okazuje się jednak, że turyści szybko dostosowali się do nowych przepisów. Łamanie zakazu zdarza się sporadycznie i dotyczy głównie tych, którzy nieświadomie przekroczyli granicę podczas spaceru.
Oprócz wysokiego mandatu za zrywanie jagód w niedozwolonych miejscach, turystom grozi również konfiskata sprzętu.