aktualizacja 

Złota Era Lotnictwa. Jedzenie z Paryża i luksus w klasie ekonomicznej

16
1/8

Opowiedz mi bajkę

Opowiedz mi bajkę
(Exclusivepix media via ZUMA Press/Forum)
0
0

Dwie dekady po wejściu do służby pierwszych boeingów 707 (rok 1958) to czas szybkiego rozwoju międzynarodowego lotnictwa pasażerskiego. Samoloty zaczęły przewozić ludzi na drugą stronę globu. Były duże i wygodne, a reklamy zapewniały pasażerów, że i bezpieczne.

Dziś paczka orzeszków i plastikowy kubek wody w drodze do innego kraju to symbol luksusu w klasie ekonomicznej. Chcąc latać tanio godzimy się na niewygody. Przez 2-3 godziny lotu skupiamy uwagę na ekranie smartfona po cichu licząc, że bateria wytrzyma do końca.

Ponad pół wieku temu na tej samej europejskiej trasie stewardessy i stewardzi zagłaskiwaliby nas, donosili napoje i posiłki. Zdjęcia z folderów reklamowych, takie jak pokazane w tej galerii, budowały wrażenie luksusu i bezpieczeństwa. Nawet pasażerowie wyglądają na lepszych – wszyscy mężczyźni w garniturach, wszystkie kobiety w sukienkach.

Z perspektywy ciasnego fotela taniej linii i przepoconych dresów przyjemnie jest wierzyć, że ta bajka była prawdziwa.

2/8

Bajka dla zamożnych

0
0

Posługując się cennikiem nieistniejącej już amerykańskiej linii TWA (Trans World Airlines) z 1955 roku, przelot w obie strony z Chicago do Pheonix kosztował 138 dolarów. Uwzględniając inflację to blisko 1,2 tys. dzisiejszych dolarów. Aktualnie tę samą trasę można pokonać za 250 dolarów.

W latach 50. przeciętny Amerykanin musiał zapłacić za bilet 5 proc. swoich rocznych zarobków. Dziś najwyżej 1 proc.

3/8

Bajka dla odważnych

0
0

Lot współczesnym samolotem pasażerskim to jedna z bezpieczniejszych form pokonywania dużych odległości. Na każde 100 tys. godzin, przez jakie samoloty utrzymują się w powietrzu, przypada 1,33 zabitych. W 1952 roku ten wskaźnik wynosił 5,2. Różnica robi wrażenie. Szczególnie, że liczba podróżujących w ostatnich 60 latach wzrosła 42 razy.

Lądowanie we mgle było niebezpieczne, a kolizje częste. Podobnie zderzenia w powietrzu. Silniki odpadały od skrzydeł tak często, że gdy samolot dolatywał na jednym, to nie zaliczano tego nawet do wypadków – twierdzi prof. de Syon.

4/8

Nudna ta bajka

0
0

Bajką nawet będąc, Złota Era Lotnictwa była dość nudna. Filmy zaczęto pokazywać dopiero w połowie lat 60. Pierwsze słuchawki dało się wpiąć do fotela i posłuchać muzyki dopiero w 1985 roku. Ludziom oferowano dość dziwną alternatywę.

Pocztówki. W latach 50. stewardessy roznosiły po pokładzie pocztówki, na których mógł być samolot, którym lecieli, albo posiłek, który dana linia serwowała – opowiada prof. de Syon.

Gdy już wyczerpał się zasób pomysłów na recenzję klopsików w sosie z buraczkami, zostawał alkohol. Tego nie mogło zabraknąć.

5/8

Bajka o morzu procentów

0
0

W tamtych czasach zachęcano do palenia, OK były też fajki i cygara. Chyba, że akurat samolot był tankowany. Wówczas proszono o wyrozumiałość.

Ta z kolei oferowana była pasażerom, którzy jedną szkocką wypijali za drugą. Alkohol był wliczony w cenę, więc pozwalano pić do nieprzytomności. Stewardessy pewnie wolały nawet, by niektórzy pasażerowie pili szybko i jeszcze szybciej zasypiali.

Dziś alkohol jest złym kompanem w samolocie, bo w zatłoczonej maszynie to przede wszystkim paliwo dla agresywnych zachowań.

6/8

Czego tu brakuje?

0
0

Z jednej strony problemem był rasizm, z drugiej po prostu bieda Afroamerykanów. W latach 50. mediana rocznych zarobków dla czarnoskórego mężczyzny wynosiła ok. 1,5 tys. dolarów. Biały zarabiał dwa razy więcej.

7/8

Plusy dodatnie

0
0

Każdy, kogo ochrona lotniska pozbawiła paska w spodniach, butów i kazała się tłumaczyć z butelki szamponu, może śmiało marzyć o swobodzie podróżowania z pierwszych dekad powojennego lotnictwa pasażerskiego. Lata przed pierwszą falą porwań i terroryzmu kontrole były praktycznie nieobecne. Można było zjawić się na lotnisku 30 minut przed odlotem i nadal zdążyć na pokład. Dziś kilka godzin bywa za mało.

Linie lotnicze już wtedy dzieliły pokład na klasy, ale porównanie oferty współczesnej ekonomicznej z jej ówczesnym odpowiednikiem, czyli turystyczną wypada dla tej pierwszej słabo. Przede wszystkim pod względem miejsca na nogi, którego zawsze wystarczało.

Nawet kupując tańszy bilet dostawało się go tyle, ile dziś mają pasażerowie w klasie biznes. Fotele były wygodne, a jedzenie smaczne. Potrawy dla linii PanAm przygotowywała słynna restauracja paryska Maxim. Nawet w klasie turystycznej można było zjeść łososia z kawiorem. Człowiek czuł się wyróżniony, to i chętnie ubierał się jak na specjalną okazję - opisuje William Stadiem, autor książki "Jet Set: The People, the Planes, the Glamour and the Romance in Aviation’s Glory Years."

Do tego pasażerów było mniej, więc i personel pokładowy mógł skupiać większą uwagę na każdym z podróżnych. Do tego nie tylko alkohol, ale wszystkie przyjemności podniebienia były w cenie biletu. I nikt nie kazał jadać tępymi albo plastikowymi sztućcami.

8/8

Happy end?

0
0

O podróżach lotniczych zaczęto myśleć nie w kategoriach przygody, a praktycznej i niedrogiej formy przemieszczania się. Mając w pamięci kryzys naftowy zaczęto pracować nad większą efektywnością linii. Powiększano samoloty wydłużając jednocześnie trasy. Gdy do służby wszedł słynny boeing 747-400, 31 lat po modelu 707, liczba pasażerów, których mógł zabrać na pokład, była większa dwu-, a nawet trzykrotnie (do 600). Podróżowanie już nigdy nie miało wyglądać tak samo.

Autor: Jan Muller

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić