Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 

Kula dla premiera. 18 lat od zamachu na Zorana Dzindzica

6

18 lat temu zastrzelony został premier Serbii, Zoran Dzindzić. Prodemokratyczny, prozachodni polityk, który do władzy został wyniesiony zaledwie dwa lata wcześniej. Zapatrzony w kraje Zachodu, chciał demokratyzacji i europeizacji swojego kraju. Jego plan przerwała kula zamachowca.

Kula dla premiera. 18 lat od zamachu na Zorana Dzindzica
Zoran Dzindzić (Getty Images)

Była 12:25 czasu środkowoeuropejskiego, gdy nad niedużym Parkiem Kniazia Miłosza w Belgradzie rozległy się strzały. Jeden pocisk trafił w plecy wchodzącego do budynku serbskiego parlamentu Zorana Dzindzica. Drugi dosięgnął jego ochroniarza. Premier Serbii, który miał spotkać się z minister spraw zagranicznych Szwecji Anną Lindh, zginął na miejscu.

Dlaczego?

Jego śmierć była prawdopodobnie ceną za ambicje pierwszego demokratycznego rządu, którego Dzindzić był liderem i nadepnięcia przez niego na odcisk grupom przestępczości zorganizowanej, z tzw. "klanem zemuńskim” na czele - mówi o2 Tomasz Żornaczuk, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych ds. Bałkanów Zachodnich.

Lata 90. były dla Europy Środkowo-Wschodniej okresem odejścia od skorumpowanych systemów do przejrzystości życia politycznego, demokratyzacji, ochrony praw człowieka, walki z korupcją, liberalizacji rynku. Pojawiła się także zorganizowana przestępczość. Jugosławia zmagała się w owym czasie z innym problemem, którym była długotrwała i wyniszczająca wojna. Ale kiedy nastał okres względnego pokoju, również i tam pojawiły się silne grupy przestępcze.

Zobacz także: Wojna w b. Jugosławii we wspomnieniach polskich żołnierzy

Ekspert przekonuje, że Dzindzić miał jasną wizję Serbii pod swoimi rządami i wiedział, na jakich fundamentach chciał ją zbudować. Był konsekwentnym, bezkompromisowym politykiem. Widział, jak zmienia się Europa Środkowa. Widział, że zmiany są możliwe.

Podejmował starania reformy kraju i choć niewiele mu się udało, z różnych powodów, to wielu ludzi w Serbii tęskni za okresem jego rządów. Zapoczątkował proces przemian kraju, w tym rozliczenia niedawnej przeszłości, także na forum międzynarodowym. Kilka miesięcy po objęciu rządów przez Dzindzica, Milosevic trafił przed Międzynarodowy Trybunał Karny dla Byłej Jugosławii w Hadze - mówi dalej Żornaczuk.

Zmiany te i ingerencja w mętne interesy różnych grup nacisku kosztowały premiera życie.

Srdjan Cvijic, analityk wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku pisał kilka dni temu, że w Serbii zabójstwo Dzindzicia porównuje się czasem do zabójstwa prezydenta USA Johna Fitzgeralda Kennedy'ego.

Ale oprócz tego, że obaj zginęli od kuli, w tych dwóch zabójstwach nic więcej nie jest porównywalne - pisał Cvijic w komentarzu dla portalu Balkan Insight.

Od buldożera do premiera

Urodzonego w 1952 r. w niedużym miasteczku Samac w Bośni Dzindzica do najwyższych szczytów władzy wyniosła "rewolucja buldożerów" z 2000 r. To ogólna nazwa protestów społecznych na przełomie września i października 2000 r., przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich przez ówczesnego prezydenta Federalnej Republiki Jugosławii Slobodana Milosevicia.

Nazwa wzięła się od buldożerów, którymi protestujący chcieli przełamywać blokady sił wiernych Miloseviciowi. Ostatecznie prezydent ustąpił. Władzę objął Vojislav Kostunica. W 2001 r. Dzindzić, lider opozycyjnej Partii Demokratycznej, został szefem rządu, choć z polityką związał się w okresie studiów. W 1997 r. był m.in. prezydentem Belgradu.

Jako premier doprowadził do wydania Milosevicia, oskarżanego o wywołanie konfliktów zbrojnych w Bośni i Kosowie, przed oblicze Trybunału Karnego dla Byłej Jugosławii. W 2002 r. Federalna Republika Jugosławii rozpadła się. Dzindzić utrzymał się na fotelu premiera Serbii.

Dzindzić miał silną opozycję, także w parlamencie. Gdy zaczynał rządzić, to na Bałkanach dopiero opadał wojenny kurz, a niektórzy generałowie i polityczni przywódcy czasów niedawnej wojny wciąż marzyli o wielkiej Serbii - mówi dalej Żornaczuk.

Spisek gangsterów i bezpieczniaków?

Okres jego rządów to czas, gdy Unia Europejska jasno sygnalizowała rozszerzenie o kraje bałkańskie. Miało to jednak swoją cenę. Między innymi walkę z korupcją i potężną przestępczością zorganizowaną, która na Bałkanach jest prawdziwą zmorą.

Jedną z takich organizacji - najpotężniejszą w Serbii - był Klan Zemuński. Silna, szeroko rozgałęziona grupa przestępcza, która miała w kieszeni polityków, policjantów i oficerów służb specjalnych. Nazwa pochodzi od Zemunu - jednej z dzielnic Belgradu.

Pospolici przestępcy i byli "silnoręcy" - żołnierze formacji specjalnych i funkcjonariusze służb, zaczęli czuć zagrożenie ze strony prodemokratycznego premiera, który otwarcie walczył z korupcją i bandytyzmem.

Warto przypomnieć, że Dzindzicia zastrzelił Zvezdan Jovanović - były funkcjonariusz specjalnej jednostki (JSO) serbskiej Państwowej Służby Bezpieczeństwa. Na ławie oskarżonych, oprócz grupy gangsterów z Klanu Zemuńskiego, zasiadł także bezpośredni przełożony Jovanovicia - Milorad Ulemek.

JSO była wykorzystywana w Chorwacji, Bośni i Kosowie. Mają na koncie co najmniej dwa zamachy na opozycjonistów za czasów Milosevicia. Byli "poukładani" z mafią ale początkowo, po zmianie władzy, nie zostali rozwiązani. Porozumieli się z opozycją, właśnie z ludźmi Dzindzicia - mówi o2 dr Michał Piekarski z Zakładu Studiów nad Bezpieczeństwem Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego.

Piekarski kontynuuje, mówiąc, że JSO zbuntowała się dopiero później, protestując przeciwko wydawaniu zbrodniarzy wojennych. Ale to antymafijna kampania Dzindzicia spowodowała ze posunęli się do zabójstwa.

Jovanović milczał przez większą cześć procesu.

Ironią losu jest zaś fakt, że kilka miesięcy po Dzindziciu zginęła Anna Lindh. Również w zamachu - kobieta została pchnięta nożem przez Mijailo Mijailovicia - serbskiego imigranta.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić