O sprawie zrobiło się głośno za sprawą matki 14-latki, Anneki Baldwin, która kilka dni temu opublikowała na swoim profilu na Facebooku emocjonalny wpis.
"Słucham właśnie jak Niamh gra na gitarze i śpiewa i myślę sobie, jakie to szczęście być jej mamą. Jest najsilniejszą, najodważniejszą i najbardziej niezwykłą osobą, jaką znam. Ostatnio Niamh postanowiła zgolić swoje włosy, żeby przekazać je organizacji charytatywnej robiącej peruki dla dzieci po chemii. Byłam niesamowicie dumna z jej decyzji i tym bardziej zabolał mnie sposób, w jaki potraktowano Niamh w szkole. Usłyszała, że jej włosy muszą być o centymetr dłuższe, niż obecnie, żeby mogła uczęszczać na lekcje z rówieśnikami! Niamh zawsze miała świetne relacje zarówno z rówieśnikami, jak i z nauczycielami, którzy zawsze bardzo chwalili ją i to, jaka jest grzeczna i wrażliwa. Czy fryzura miałaby to zmienić? To zwyczajna dyskryminacja! Zarówno ja, jak i nasza rodzina i przyjaciele jesteśmy dumni z zachowania Niamh i nie pozwolimy, żeby ktokolwiek karał ją z takiego powodu. Jestem bardzo zawiedziona i rozgoryczona reakcją szkoły Mounts Bay!” – napisała 32-latka.
Władze szkoły kazały nastolatce zakrywać podczas lekcji ogoloną głowę szalem, do czasu aż jej włosy odrosną do ujętej w regulaminie długości. Dyrektorka szkoły, Sara Davey, nie uważa, że postąpiła niewłaściwie, podkreśla, że wszyscy uczniowie znają politykę szkoły i są świadomi konsekwencji, jakie będą wyciągane z łamania regulaminu. Niamh miała przed obcięciem włosów poinformować o zamiarach nauczycieli, którzy doradzili jej znalezienie "alternatywnej metody pomocy”.
W czasach, w których głównym zainteresowaniem nastolatek zdaje się kreowanie własnego wizerunku w mediach społecznościowych i dbanie o wygląd, gest Niamh wzrusza szczególnie. Biurokratyczne podejście do ludzi, podobnie jak stawianie kindersztuby nad empatię nie jest, jak widać, domeną polskich szkół.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.