Izabela i Grzegorz Jeśko oczekiwali przyjścia Klary na świat z ogromną radością. Nie zwracali uwagi na to, czy urodzi się chłopiec czy dziewczynka. Znaczenie miało tylko to, żeby ich dziecko było zdrowe. Niestety w wyniku przepukliny mózgowo-rdzeniowej i wodogłowia 11-miesięczna Klara zmarła.
- Klara była silna. Tyle przeszła. Myślałam, że może stanie się jakiś cud, ale nie ma sprawiedliwości na tym świecie – mówiła Izabela Jeśko, mama Klary, w programie "Uwaga!", który opowiedział dramat, jaki spotkał rodziców dziewczynki.
Para została rodzicami w wieku niespełna 18 lat. Mimo to kochali się i wiedli spokojne życie w małej miejscowości pod Starachowicami. Nie spodziewali się, że ta sielanka zostanie przerwana. Ich córeczka Klara urodziła się z poważną wadą, która wymagała natychmiastowej operacji.
- Pierwsze dni były ciężkie. Była niepewność, czy operacja się powiedzie. Po pierwszym zabiegu mieliśmy nadzieję, że będzie lepiej. Czuliśmy się we troje szczęśliwi – mówił Grzegorz, ojciec Klary.
Niestety w wyniku komplikacji i bardzo ciężkiego stanu dziewczynka zmarła po 11 miesiącach. Gdyby sama śmierć upragnionego dziecka nie była wystarczającym dramatem, na pogrzebie stało się coś, czego rodzice nie są w stanie wybaczyć grabarzowi.
Iza i Grzegorz ustalając szczegóły pogrzebu podali dokładne wymiary trumienki, w której chcą pochować Klarę. Swoje wytyczne przekazali grabarzowi w parafii w Stykowie, który pełni również funkcję kościelnego. Niestety ustalenia okazały się ewidentnie niejasne.
Już w trakcie nabożeństwa wiadomo było, że coś jest nie tak. - Najpierw chodził z metrówką w kaplicy. Pewnie się już domyślał. Pracownicy mi przekazali, że widzieli, jak mierzył trumnę, kręcił głową i przygotował piłę. Przygotowywał się na wersję najgorszą z możliwych, że coś podpiłuje – tłumaczyła w "Uwadze" Magdalena Gorycka z zakładu pogrzebowego w Starachowicach, która zajmowała się przygotowaniem ceremonii.
Na cmentarzu szybko okazało się, że grabarz pomylił wymiary i zrobił za mały grób. Trumienka nie mogła się do niego zmieścić. Wtedy też mężczyzna sięgnął po piłkę do drewna i stwierdził, że zmniejszy ją na własną rękę. Po chwili zaczął piłować.
- To był koszmar – mówi Izabela. Żałobnicy głośno protestowali, co widać na nagraniach, jakie rodzina i przyjaciele Jeśków zrobili w trakcie procederu. – Co robisz z tym aniołkiem?! – krzyczeli. Mimo to grabarz nie czuł się winny. Spiłował trumienkę i siłą wcisnął ją do za małego grobu.
Rodzice Klary mówią, że miał ponad 2 godziny na to, żeby naprawić błąd i poszerzyć grób. Mimo to nie zrobił niczego. Izabela i Grzegorz sprawę zgłosili zarówno zakładowi pogrzebowemu jak i proboszczowi parafii w Stykowie. Niestety nie doczekali się przeprosin ani od grabarza, ani od księdza.
Proboszcz zapytany o to, czy zamierza coś zrobić w sprawie pogrzebu Klary powiedział dziennikarzowi tylko krótkie: "Przecież przeprosiłem". Przykre jest to, że nawet na taki gest nie było go stać.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.