Wybierając się na koncert, lubimy myśleć, że wszystko pójdzie jak po maśle. Gdy na scenę nagle wpadnie fan usiłujący dogonić gwiazdę, raczej zachce nam się śmiać, niż uciekać, bo i co złego może się wydarzyć? Prawdopodobnie w USA jest inaczej. Świadomość, że szalony wielbiciel może mieć, jakimś cudem, przemyconą broń, jest przerażająca. Nic dziwnego, że po ostatnim występie Beyonce, internet zalała fala pytań: gdzie była ochrona?
W sieci znajduje się mnóstwo filmików nagranych przez widzów, wielbicieli talentu Beyonce, którzy pojawili się na jej koncercie w Atlancie. Gdy impreza dobiegała końca, Bey i Jay-Z szli za kulisy, tancerze wciąż popisywali się swoimi umiejętnościami. Nagle na scenę wbiegł mężczyzna, pobiegł za scenografię, za którą sekundę wcześniej zniknęła piosenkarka. Tancerzy ogarnęła konsternacja, jednak za moment już ścigali człowieka, którego na scenie absolutnie być nie powinno.
Po kilku krokach jego spacer ku Beyonce przerwała ochrona czuwająca za scenografią. Doszło do przepychanki. Do rosłych panów ubranych na czarno dołączyli tancerze również próbujący schwytać mężczyznę. Wkrótce zabiegi tancerzy wsparli dodatkowi ochroniarze, a fan został unieszkodliwiony. Uff.
Widzowie nagrywali całe zdarzenie, wydając z siebie słowa zaskoczenia podszytego lekkim strachem. Ostatecznie nic złego się nie stało, fan nie dotarł do Beyonce. Ale jak w ogóle udało mu się wejść na scenę, minąć pierwszą linię ochrony?
Już wiadomo, że mężczyzna, który wbiegł na scenę, był pijany. 26-letni Thomas Maxwell miał przez cały koncert wypowiadać się negatywnie o Jayu, to za nim chciał pobiec. Mówi się, że doszło do fizycznego kontaktu między gwiazdą a Maxwellem, jednak mężowi Bey nic się nie stało, a agresor nie został aresztowany.
Trasa gwiazdy jest pechowa. Najpierw piosenkarka prawie spadła ze schodów, teraz chciał dogonić ją nieobliczalny wielbiciel. Co będzie na kolejnych koncertach?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.