W moich stronach rodzinnych, na piaszczystej glebie porosłej sosnowym lasem, rosło wiele grzybów jadalnych. Z dzieciństwa wspominam wyprawy z wiklinowymi koszami w poszukiwaniu kurek albo prawdziwków, nazywanych czasami – z powodu intensywnego koloru kapelusza – "czarnymi łebkami". Było ich naprawdę dużo, a poza tym były tylko one. Do lasu szło się boso piaszczystą drogą.