Lizzie nigdy nie zapomni dnia, w którym urodził się jej syn. Zgłosiła się razem z mężem do szpitala. Była w zaawansowanej ciąży, miała skurcze. Usłyszała od pielęgniarek, że to jeszcze nie czas i ma wrócić za sześć godzin. Wrócić nie zdążyła. Niedługo później poród odbierali przechodnie.