Łukasz Michalik
Łukasz Michalik| 
aktualizacja 

"Utopmy komunistów w błocie" – Amerykanie wiedzą, jak kontrolować pogodę. Przedłużyli porę monsunową

9
Podziel się:

Minister Mariusz Błaszczak, komentując niegdyś w mediach zniszczenia spowodowane przez nawałnice stwierdził, że zrobi wszystko, by w przyszłości nie doszło do takich zdarzeń. Internet szybko zareagował żartami sugerującymi, że urzędnik chce sterować pogodą. Żarty były oparte na przekonaniu, że jest to niemożliwe. I – jak to z wieloma żartami bywa – śmieszyć mogły tylko tych, którzy nie znają faktów. Bo pogodą da się sterować. Co więcej, robiono to już wielokrotnie.

Manipulowanie pogodą? Żaden problem, niektórzy robią to od lat!
Manipulowanie pogodą? Żaden problem, niektórzy robią to od lat! (Wikimedia Commons CC BY)

HAARP i inne cuda

Wbrew pozorom nie jest to informacja pochodząca od zwolenników torii spiskowych, choć one również zasługują na wspomnienie. Wszystko za sprawą HAARP (High Frequency Active Auroral Research Program) – programu badawczego, którego celem było zrozumienie procesów zachodzących w jonosferze.

Tym, co w przypadku HAARP rozbudzało emocje, były jednak nie tyle same badania, co zbudowana na ich potrzeby instalacja, składająca się z wielkich anten. Przez lata różni wyznawcy pseudonauki podejrzewali je o całe zło tego świata – powodzie, trzęsienia ziemi, huragany i resztę klęsk żywiołowych. Co ciekawe, o to samo podejrzewano przed laty gigantyczny radar pozahoryzontalny Oko Moskwy – jak widać wielkie anteny działają na wyznawców spisków stymulujco.

Oko Moskwy to dzisiaj rdzewiejąca atrakcja turystyczna, program HAARP – mający na koncie stworzenie m.in. sztucznej zorzy polarnej - został kilka lat temu zakończony, a samą kwestię manipulowania klimatem precyzują międzynarodowe porozumienia. Kluczowym jest podpisana w Genewie konwencja ENMOD, zakazująca modyfikowania środowiska i pogody do celów militarnych.

Zobacz także: Technologiczne mity: w które z nich nadal wierzymy?

Kościelne dzwony jak działa przeciwgradowe

Problem w tym, że nie zawsze tak było. Pierwsze próby manipulowania pogodą – o ile pominiemy modły i ofiary składane wszelakim bóstwom – miały miejsce w średniowieczu za sprawą kościelnych dzwonów. Ich bicie miało rzekomo rozpraszać chmury gradowe i chronić tym samym uprawy winorośli, będąc funkcjonalnym odpowiednikiem stosowanych i dzisiaj tzw. dział przeciwgradowych.

To używane głównie przez rolników – mimo sceptycyzmu części naukowców - instalacje, które detonacjami niewielkich porcji gazu tworzą fale uderzeniowe, ograniczające tworzenie się w chmurach kryształków lodu. W rezultacie, według przekonania użytkowników tego sprzętu, zamiast gradobicia spada deszcz.

Zasiewanie chmur

Pierwsze eksperymenty, które faktycznie można nazwać manipulowaniem pogodą, miały miejsce stosunkowo niedawno, w połowie XX wieku. Amerykańscy inżynierowie, Vincent Schaefer i Bernard Vonnegut opracowali w 1946 roku metodę nazywaną "zasiewaniem chmur". Polega ona na rozpylaniu przez lecący w chmurze samolot jodku srebra.

Udany eksperyment wyglądał dość osobliwie – w listopadzie 1946 roku Vincent Schaefer osobiście pilotowanym samolotem gonił zaobserwowaną wcześniej chmurę, by finalnie zrzucić na nią 3 kilogramy pyłu jodku srebra. Efekt okazał się zgodny z oczekiwaniami: bezpośrednio po tym z chmury zaczął padać deszcz.

Igrzyska i powodzie

Możliwość wywoływania deszczu szybko wzbudziła zainteresowanie wojskowych. Nic dziwnego: lokalne kontrolowanie pogody pozwalało przecież albo zamoczyć jakiś obszar, czyniąc np. drogi nieprzejezdnymi, albo – przeciwnie – sprawić, by deszcz spadał przed newralgicznym miejscem, jak choćby lotniskiem.

Z powodzeniem stosowali to m.in. Rosjanie, którzy dzięki zasiewaniu chmur w okolicach Moskwy niemal zawsze mieli na defiladach zwycięstwa doskonałą pogodę, albo Chińczycy, którzy zadbali w taki właśnie sposób o dobrą aurę w czasie otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. W obu tych przypadkach wywoływano deszcz odpowiednio wcześnie, aby doszło do opadów zanim chmury nadciągną nad miejsce uroczystości.

W sposób usystematyzowany tematem zajęli się również Brytyjczycy, którzy w ramach Projektu Cumulus w 1952 roku skutecznie podtopili miasteczko Lynmouth, gdzie w ciągu doby spadły 23 centymetry deszczu (trochę mniej niż średnio w Polsce przez pół roku). Choć – co warto podkreślić – nigdy oficjalnie nie uznano, że przyczyną lokalnej powodzi były wojskowe eksperymenty z pogodą, projekt zamknięto po aferze, jaka wybuchła w związku ze śmiercią 24 osób.

Rób błoto, nie wojnę!

Znacznie lepiej udokumentowana jest za to inna operacja przeprowadzona przez Amerykanów. Amerykańskie wojsko prowadziło najpierw eksperymenty w ramach projektu o wymownym kryptonimie Wściekłość Burzy (Project Stormfury), jednak wymierne efekty i praktyczne zastosowanie przyniosła inna operacja – Popeye.

Były to prowadzone w czasie wojny w Wietnamie w latach 1967 - 1972 działania, mające na celu sparaliżowanie logistyki przeciwnika przedłużającą się porą monsunową. Stosowane lokalnie zasiewanie chmur okazało się w tym przypadku bardzo skuteczne – obfite opady deszczu udało się przedłużyć o niemal półtora miesiąca, a uczestnicząca w tych działaniach 54. Eskadra Rozpoznania Pogodowego miała nawet nieoficjalny slogan: "Róbmy błoto, nie wojnę".

Ochrona przed promieniowaniem

Zakaz manipulowania pogodą do celów militarnych zakończył – przynajmniej oficjalnie – tego typu praktyki. Nie zrezygnowano z nich jednak całkowicie. Poza wspomnianym wcześniej zabezpieczeniem dobrej aury w czasie ważnych imprez, zasiewanie chmur przydało się również w czasie katastrofy w Czarnobylu, gdzie, wywołując w odpowiednich miejscach deszcze, usiłowano ograniczyć rozprzestrzenianie się radioaktywnych pyłów.

W takim kontekście słowa polskiego ministra – niezależnie od tego, jak je zinterpretujemy – przestają być śmieszne. Manipulacje pogodą, a przede wszystkim opadami deszczu, są możliwe.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Wróć na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić