To były prawdopodobnie najdroższe wakacje w życiu polskiego żartownisia. Jak podaje RMF FM, rzecznik linii lotniczych Small Planet wyliczył swoje straty na 25 do 30 tysięcy euro. W skład tej kwoty wchodzi przymusowe lądowanie w Bułgarii, opłaty lotniskowe i paliwo do samolotu, do którego musieli się przesiąść pasażerowie. Winny zamieszania turysta te 130 tysięcy złotych, bo tyle w przeliczeniu wynosi kwota, zapłaci z własnej kieszeni.
Wygląda na to, że to nie koniec zmartwień Polaka. Prawdopodobnie oprócz linii lotniczej o swoje upomną się też saperzy oraz bułgarskie służby uczestniczące w akcji, czyli policja i straż pożarna.
Mężczyzna obecnie przebywa w bułgarskim areszcie, gdzie zatrzymany został na 72 godziny. Trwa wyjaśnianie sprawy, ale już wiadomo, że w chwili, kiedy poinformował o bombie, był pijany. Jak sam mówi, zrobił to "dla zabawy".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.