Mieszkańcy bloku przy Daniłowskiego w Łodzi poskarżyli się na sąsiada. Dzielnicowi chcieli sprawdzić, dlaczego zza drzwi ciągle słychać ujadanie psa. W mieszkaniu była tylko półprzytomna młoda kobieta, po chwili wrócił 25-latek z potwornie zmaltretowanym zwierzęciem.
Na jego ciele widoczne były oznaki znęcania, w tym m.in. ślady długotrwałego krępowania, śrucina, która utkwiła w prawym udzie. Zwierzę miało prawdopodobnie uszkodzony ogon i było niedożywione - informuje "Ekspres Ilustrowany".
Policja zanotowała, że w mieszkaniu panował duży nieporządek. W powietrzu unosił się swąd spalenizny, w pomieszczeniach leżały opalone fifki i torebki z niewielką ilością marihuany i dopalaczy. Odkryto też ślady po strzelaniu śrutem. Najważniejszy dowód znajdował się jednak gdzie indziej.
W jednym ze znalezionych telefonów były zdjęcia przedstawiające skrępowanego psa. Podejrzany krępował całe ciało psa folią typu stretch, zakładał mu opaski uciskowe oraz okręcał taśmą pysk i łapy, a następnie do niego strzelał z broni śrutowej – informuje rzecznik prokuratury okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
Ustalono, że zatrzymany znęcał się nad psem przynajmniej od listopada do grudnia 2017 roku. Na koncie miał też inne grzechy. Od października, publicznie i bez powodu, podpalił 6 pojemników na odpady i 4 toalety przenośne Toi-Toi.
Zeznał, że bierze dopalacze, po których staje się agresywny i nieprzewidywalny. Planowane jest poddanie mężczyzny badaniom sądowo-psychiatrycznym. Zwierzę trafiło do łódzkiego schroniska, gdzie podjęto jego leczenie - dodaje gazeta.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.