Mateusz Kaluga
Mateusz Kaluga| 

Chciał się popisać autem. Rodzina ofiar jest zaskoczona wyrokiem

10

Cztery lata w więzieniu spędzi Mateusz D., który w Radomiu śmiertelnie potrącił nastolatka. Chłopak w wyniku siły uderzenia został wyrzucony w powietrze, jego ciało zawisło na drzewie. Poważne obrażenia odniósł idący chodnikiem ojciec ofiary, jest niepełnosprawny. Wyrok jest prawomocny.

Chciał się popisać autem. Rodzina ofiar jest zaskoczona wyrokiem
Śmierć i kalectwo po wypadku. Sąd wydał wyrok (Agencja wyborcza.pl)

Wszystko działo się 1 maja 2021 roku na ulicy Wośnickiej w Radomiu. Wypadek wywołał ogromne poruszenie wśród radomian. Śledczy ustalili, że 33-letni kierujący jechał samochodem BMW X5, nie dostosował prędkości do warunków na drodze, stracił panowanie nad autem i potrącił dwie osoby.

Jak informuje "Gazeta Wyborcza", kierowca wiózł autem potencjalnego kupca i chciał zaprezentować możliwości pojazdu. Zamiast przepisowych 50 km/h, jechał nie mniej niż 93,7 km/h.

Sprawa zakończyła się w listopadzie ubiegłego roku wyrokiem dwóch lat więzienia i pięcioletnim zakazem prowadzenia samochodów. Sąd zobowiązał sprawcę do zapłaty zadośćuczynienia. Wyrok nie zadowolił stron, dlatego zarówno poszkodowani, jaki i obrońcy złożyli apelację.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Scheuring-Wielgus rezygnuje? "Wszystko wskazuje na to"

Sąd wydał wyrok ws. wypadku w Radomiu

Jak informuje "Gazeta Wyborcza", sąd w drugiej instancji podwyższył karę i skazał Mateusza D. na cztery lata więzienia i zakaz prowadzenia pojazdów na okres siedmiu lat. - Prawdę mówiąc, wyrok w takiej wysokości zaskoczył nas. Spodziewałam się, że oskarżony dostanie karę w zawieszeniu i tak naprawdę nie odpowie za śmierć naszego syna i kalectwo mojego męża - mówi Beata Thiel, matka i żona poszkodowanych, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

To orzeczenie jest zgodne z naszym wnioskiem. Tak po ludzku szkoda mi tego człowieka, ale za błędy wszyscy płacimy. Musi więc przyjąć tę karę. Może sprawa potoczyłaby się dla niego korzystniej, gdyby od początku zachowywał się inaczej, gdyby nie próbował sztuczkami się wybronić od odpowiedzialności, gdyby wyraził skruchę, przeprosił. Zrobił to dopiero na sali sądowej i mam wrażenie, że z przymusu, bo bał się konsekwencji. Mam nadzieję, że teraz przemyśli to, co się stało - powiedziała dziennikowi Beata Thiel, matka ofiary i żona poszkodowanego mężczyzny.

Rodzina ofiar wypadku walczy o odszkodowanie za śmierć i kalectwo. Mąż pani Beaty jest na rencie, przechodzi rehabilitację i korzysta z pomocy psychologicznej.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić