Ojczym-sadysta zgotował dzieciom piekło na ziemi. Bił też inne

17

W maju 10-letni Kacper z Lubonia (woj. wielkopolskie) zgłosił się na komisariat, bo miał dość przemocy domowej we własnym domu ze strony swojego ojczyma, Roberta H. "Wyborcza" dotarła do materiałów sądu, z których wynika, że mężczyzna bił też inne dzieci. Ojczym nie przyznał się do winy.

Ojczym-sadysta zgotował dzieciom piekło na ziemi. Bił też inne
10-latek zgłosił się na komisariat policji w Luboniu (East News, Lukasz Solski)

W maju media obiegły informacje o 10-letnim chłopczyku, który nie mógł już znieść horroru we własnym domu. Przyszedł na komisariat policji w Luboniu (woj. wielkopolskie) i opowiedział o tym, jak znęca się nad nim jego ojczym. Sprawą od razu zajęli się policjanci i zatrzymali 44-letniego Roberta H.

10-latek zgłosił się na komisariat. Miał dość

Jak informuje "Gazeta Wyborcza", poznańska prokuratura zarzuciła mężczyźnie fizyczne i psychiczne znęcanie się nad dzieckiem od wielu lat. Prokuratorzy usłyszeli od 10-latka szokujące słowa na temat jego ojczyma. Mężczyzna miał wymyślać cały system różnych kar. Na przykład nie pozwalał mu spać na łóżku.

Chłopiec musiał leżeć na podłodze bez przykrycia, a gdy tylko położył głowę na poduszkę, był karany biciem - mówił w rozmowie z TVN24 rzecznik wielkopolskiej policji, młodszy inspektor Andrzej Borowiak.

"Chwycił mnie za szyję, zaprowadził do ławki i rzucił na nią"

Na jaw wychodzą jednak nowe doniesienia. Jak opisuje "Gazeta Wyborcza", okazuje się, że Robert H. miał też bić inne dzieci. Z materiałów sądu, do których dotarł dziennik, wynika, że w 2019 roku ojczym postanowił "wymierzyć sprawiedliwość" Frankowi (imię dziecka zostało zmienione), synu sąsiadów, za to, że miał pobić 7-letniego wówczas Kacpra.

Przyjaźniliśmy się z Kacprem. [...] Tamtego dnia zaczął mnie zaczepiać i wymachiwać patykiem. Uderzył mnie w rękę i się pobiliśmy. Potem poszedł do domu. Przyszedł jego tata. Chwycił mnie z tyłu za szyję, zaprowadził do ławki i rzucił na nią. Chciał, żebym się przyznał do pobicia Kacpra. Jego mama mówiła: "Chodźmy stąd, bo ktoś wezwie policję" - cytuje Franka "Wyborcza".

Chłopiec płakał i miał odruchy wymiotne

To, co się wydarzyło na podwórku, widziało też dwóch kolegów Franka. Potwierdziły jego słowa. Jak opisywali, ojczym był agresywny i kazał dzieciom "wyp…". Uciekły, ale z oddali widziały uderzenie w brzuch.

Świadkami pobicia byli też mieszkańcy osiedla. Jedna z kobiet opisuje, że wracając do domu, zauważyła siedzącego na ławce Franka. Stał nad nim ojczym Kacpra i jego żona. Jak mówiła sąsiadka, chłopiec płakał i miał odruchy wymiotne.

Ojczym nie przyznał się do winy. "Zostałyby ślady"

Robert H. nie przyznał się do winy. W sądzie twierdził, że nie uderzył chłopca, a jedynie z nim "rozmawiał". "Zapytałem, dlaczego pobił Kacpra. Franek rozpłakał się, przeprosił i powiedział, że więcej tego nie będzie robił" - cytuje Roberta H. "Wyborcza"

Gdyby człowiek dorosły podduszał i uderzał dziecko, to zostałyby ślady - tłumaczył ojczym.

Sąd uznał, że ojczym naruszył nietykalność cielesną dziecka sąsiadów, podduszał je w okolicy szyi i uderzył pięścią w brzuch, co skutkowało ogólnymi stłuczeniami. Sprawca został skazany na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu oraz dostał zakaz kontaktu z pobitym chłopcem i zbliżania się do niego na odległość mniejszą niż 50 m.

W wyroku zobowiązał też Roberta H. do uczestnictwa w "oddziaływaniach korekcyjno-edukacyjnych".

Zobacz także: Długa lista polskich strat wojennych. "To jest zadanie na wiele lat"
Autor: BA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić