aktualizacja 

Wyciekły listy Rosjanek. "Nie da się wytrzymać. Potnę się"

Rosjanki, których dzieci posłano na wojnę w Ukrainie, wielokrotnie zwracały się do prawników. Niektóre szukają zaginionych synów, inne chcą zabrać potomków z linii walk, a niektóre wprost opowiadają o korupcji w wojsku - wynika z przeanalizowanych przez niezależny portal "Meduza" listów.

Wyciekły listy Rosjanek. "Nie da się wytrzymać. Potnę się"
Rosyjscy żołnierze - zdjęcie ilustracyjne (YouTube)

Co miesiąc Rosyjski Komitet Matek Żołnierzy sporządza raporty na użytek wewnętrzny, w których odnotowuje najważniejsze apele otrzymywane od krewnych rosyjskich żołnierzy. Według obrońców praw człowieka, pracujących w jednym z regionów Rosji, w ciągu zaledwie sześciu miesięcy otrzymali oni około 400 listów od matek.

Wyciekły listy matek żołnierzy

Niezależny portal "Meduza" dotarł do treści listów i przeanalizował je - miesiąc po miesiącu. Dziennikarze podkreślają jednak, że nie ujawniają danych kobiet, aby nie narażać ich na niebezpieczeństwo w kraju, w którym każda informacja o problemach w wojsku może być uznana za jego "dyskredytację". A to jest w Rosji przestępstwem.

W lutym i marcu, czyli pierwszych miesiącach wojny, najwięcej listów dotyczyło poszukiwania zaginionych żołnierzy. Według raportu, wielu z nich przestało kontaktować się ze swoimi krewnymi jeszcze przed 24 lutego.

Żołnierze próbowali uciec z wojska

Ponadto krewni próbowali dowiedzieć się, co zrobić, jeśli żołnierz trafił do ukraińskiej niewoli. W wielu apelach matki żołnierzy podkreślały, że ich synowie trafili do wojska i musieli wyjechać do Ukrainy mimo problemów ze zdrowiem.

W kwietniu najwięcej listów dotyczyło żołnierzy, którzy chcą uciec z wojska, ale dowództwo im na to nie pozwala i grozi odpowiedzialnością karną. Ponadto krewni poborowych zgłaszali, że żołnierze byli poddawani presji psychicznej i zmuszani do podpisywania kontraktów. Zdarzały się również przypadki, kiedy umowy były podpisywane za żołnierza i bez jego wiedzy.

"Nie da się wytrzymać. Potnę się"

W maju matki skarżyły się na to, że żołnierze są karani za odmowę udziału w wojnie. Autorki apeli często skarżyły się na warunki bytowe w wojsku, w których "zmuszeni są przeżyć" ich bliscy. Pojawiały się też doniesienia, że ​​za odmowę dalszego udziału w działaniach wojennych w Ukrainie żołnierze byli zamykani w piwnicach.

W czerwcu kobiety pisały o przemocy ze strony dowództwa w wojsku. "Chorąży bije żołnierzy kijem, zażywa narkotyki. [...] Tydzień po rozpoczęciu służby w wojsku syn napisał do matki: "Nie da się wytrzymać. Potnę się!" - czytamy w jednym z listów.

Konflikt z wagnerowcami

Największym problemem w lipcu - wedle listów, których treść wyciekła - był zaś konflikt z prywatną armią Grupa Wagnera. Żołnierze z tej firmy mieli monitorować tych żołnierzy, którzy złożyli rezygnację. Coraz więcej doniesień pojawia się o tym, że po tym żołnierze byli przetrzymywani w zamkniętym pomieszczeniu i doświadczali przemocy ze strony dowództwa.

Jak podaje "Meduza", Ruch Matek Żołnierzy odpowiadał na każdy apel i przedstawiał swoje rekomendacje. W niektórych przypadkach obrońcom praw człowieka udało się pomóc bliskim żołnierzy, ale nie znają losu wielu spośród tych, którzy zostali wysłani na front.

Zobacz także: Pokaz siły NATO na Bałkanach. Przelot wojskowych maszyn nad Albanią
Autor: BA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić