To miała być rutynowa operacja. 39-latek zmarł

319

39-letni pan Krzysztof poszedł na rutynowy zabieg korygujący przegrodę nosową. Do domu już nie wrócił. Podczas operacji doszło do tragedii — pacjent źle zareagował na znieczulenie, a później miał zostać źle zaintubowany. Prokuratura postawiła zarzuty lekarce, ale ta nie przyznaje się do winy. O sprawie poinformował program ''Interwencja''.

To miała być rutynowa operacja. 39-latek zmarł
Prokuratura postawiła zarzuty lekarce (Pixabay)

39-letni pan Krzysztof zdecydował się na zabieg korygujący przegrodę nosową. To rutynowy zabieg, który miał poprawić komfort życia pacjenta.

Krzyś chrapał, wyszło w badaniach. Pani doktor powiedziała, że kwalifikuje się na operację przegrody, czekał na nią dwa lata i do tego się przygotowywał – wyjaśniła reporterom ''Interwencji'' pani Anna, żona 39-latka.

Operację przeprowadzono w czerwcu zeszłego roku w jednym z warszawskich szpitali. Doszło do dramatu.

Jak dowiadujemy się z materiału ''Interwencji'', przed operacją pacjent miał być znieczulony ogólnie. Odpowiedzialna za to była anestezjolog – Anna G., kierująca zespołem składającym się z rezydenta i pielęgniarki.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Nowy rząd zatrzyma push-backi? "Ratowanie życia jest obowiązkiem"
Wyszła pani doktor do mnie i mówi, że mąż jest uczulony na narkozę, miał wstrząs, krótko był niedotleniony, ale jest młody i wyjdzie z tego. A za chwilę wyszedł rezydent, widać było, że był zszokowany, przerażony, powiedział mi, że jest mu bardzo przykro – wspomina pani Anna.

Jak się okazało, rurka intubacyjna została wprowadzona do przełyku, a nie do tchawicy. O szokujących szczegółach opowiedział prawnik żony zmarłego pacjenta. – To rezydent dokonał intubacji, ale nie doszło do weryfikacji, gadzie ta rurka się znajduje. W chwili, kiedy miało dojść do weryfikacji tej procedury medycznej, osoby kierującej zespołem nie było przy pacjencie – wyjaśnił.

Lekarka nie przyznaje się do winy

W wyniku złej intubacji, pan Krzysztof trafił na OIOM, gdzie przez kilka miesięcy lekarze walczyli o jego życie. Niestety 39-latek zmarł.

Żona zmarłego mężczyzny twierdzi, że lekarka miała rozmawiać przez telefon, gdy niedoświadczony rezydent (miał dwumiesięczny staż) dokonał intubacji pacjenta.

Dyrektor warszawskiego szpitala zwolnił lekarkę i powiadomił prokuraturę. Kobieta została oskarżona o nieumyślne narażenie pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Anna G. nie przyznaje się do winy. — Złożyła wyjaśnienia, które są niezgodne z tym, co ustaliła prokuratura na podstawie innych dowodów – poinformowała Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Lekarce grozi do pięciu lat więzienia.

Anna G. nadal pracuje w jednym z warszawskich szpitali - jest zatrudniona jako lekarz kontraktowy. Kobieta nie odpowiedziała na pytania zadane przez reporterów ''Interwencji''.

Autor: APOL
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić