Została skazana za znęcanie się nad dziećmi. Za kobietą wydano list gończy
Funkcjonariusze Wydziału Kryminalnego Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy poszukują Agnieszki Zdanowicz, która została skazana za znęcanie się nad swoimi dziećmi. Sąd Rejonowy w Świdnicy wystawił za poszukiwaną kobietą list gończy.
Policja poszukuje kobiety ze zdjęcia. 
Jak informuje policja, Agnieszka Zdanowicz jest poszukiwana na podstawie: art. 207 par. 1a - kto znęca się fizycznie lub psychicznie nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy albo nad małoletnim lub osobą nieporadną ze względu na jej stan psychiczny lub fizyczny, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
42-latka została skazana na 4 lata więzienia za znęcanie się nad dziećmi. Wyrok uprawomocnił się 17 sierpnia 2023 r. Kobieta wciąż nie odsiaduje kary, ukrywa się przed policją.
Nagrał go i wysłał na policję. Teraz każdy zobaczy, co zrobił kierowca
Czytaj także: Pokazał medal tydzień po jego zdobyciu. Szok w Paryżu
Za kobietą wystawiono list gończy. Policja prosi o pomoc w namierzeniu poszukiwanej 42-latki.
Funkcjonariusze zwracają się z prośbą do osób, które mogą znać miejsce pobytu Agnieszki Zdanowicz o bezpośredni kontakt z Wydziałem Kryminalnym Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy pod numerem telefonu 47 87 552 27 (w dni robocze w godz. 7:30-15:30) oraz całodobowo z dyżurnym jednostki pod numerem telefonu 47 87 552 00 lub 47 87 552 19. - czytamy w policyjnym komunikacie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Agnieszka Zdanowicz opiekowała się czwórką dzieci, w tym niemowlakiem. 42-latka podobnie jak ojciec dzieci nadużywała alkoholu. Oboje dostali zakaz zbliżania się do swoich dzieci. Para została skazana na 5 lat więzienia. Ostatecznie 42-latce karę obniżono do czterech lat.
Dzieci były przez nietrzeźwych rodziców znieważane, wyzywane, poniżane, zmuszane do wykonywania czynności nieadekwatnych do ich wieku - relacjonował szef świdnickiej Prokuratury Rejonowej prokurator Marek Rusin w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
