Mike Tyson wskazał kolejnego rywala. Mocna reakcja! "Zabiłbym cię"
Mike Tyson, 58-letnia legenda boksu, nie wyklucza kolejnej walki po starciu z Jake'em Paulem. Krótko po porażce legendarny pięściarz wskazał potencjalnego przeciwnika. Na jego reakcję nie trzeba było czekać nawet przez moment.
Mike Tyson, mimo 58 lat, nie zamierza kończyć kariery bokserskiej. Po przegranej z Jake'em Paulem, młodszym o 31 lat, nie wyklucza kolejnych walk. Zapytany przez Ariela Helwaniego o przyszłość, Tyson odpowiedział: "Nie wiem. To zależy od sytuacji".
Legendarny pięściarz, po sugestii, że to może być jego ostatnia walka, stwierdził: "Nie sądzę". Na pytanie o kolejnego przeciwnika, z uśmiechem zasugerował: "Może jego brat (Jake'a Paula - dop. red.)".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
#dziejesiewsporcie: Można wpaść w zachwyt. Jędrzejczyk pokazała zdjęcia z rajskich wakacji
Jake Paul wskazał na Logana, który był wyraźnie zaskoczony. Od razu odpowiedział: "Zabiłbym cię, Mike". Tyson odparł: "To jest wyzwanie".
Walka z Jake'em Paulem zakończyła się jednogłośną decyzją sędziów na korzyść młodszego boksera. Mimo to, Tyson nie traci ducha rywalizacji i rozważa kolejne starcia.
Czytaj także: Walka Jake Paul - Mike Tyson za nami! Kto wygrał?
Logan Paul, brat Jake'a, został wywołany do ringu przez Tysona, co wywołało zaskoczenie. Logan, znany z kontrowersyjnych wypowiedzi, nie pozostał dłużny, co może zwiastować emocjonujące starcie.
Mike Tyson szybko osłabł. "Rozczarowujący pojedynek"
"Daily Mail" po starciu Jake Paul - Mike Tyson ocenił, że był to "rozczarowujący pojedynek".
Kibice szybko dostrzegli 31-letnią różnicę wieku między Tysonem a Paulem. Mike mógł nawet wygrać pierwszą rundę lub dwie, ale z upływem czasu legendarny ciężki stawał się coraz mniej stabilny na nogach i wyraźnie tracił równowagę przy zadawaniu ciosów - podkreślono.
Teraz na konta uczestników tej walki powędruje wielka kasa. 27-latek ma zainkasować minimum 40 milionów dolarów. Połowę mniej dostanie były mistrz świata.
Czytaj także: Burza wokół walki Paul vs. Tyson. Kibice grzmią!