Ogromne poruszenie w Nowej Dębie. "Nie zasłużyli sobie na to!"

221

Na targowisku w Nowej Dębie sprzedawana była zatruta galareta. Po spożyciu tego produktu zmarła jedna osoba, a dwie wymagały hospitalizacji. Najnowszymi ustaleniami w sprawie koszmaru w Nowej Dębie podzielił się "Super Express".

Ogromne poruszenie w Nowej Dębie. "Nie zasłużyli sobie na to!"
Tragedia w Nowej Dębie /zdjęcie ilustracyjne/ (Getty Images, Erlon Silva)

Pani Regina S. z mężem Wiesławem S. sprzedawali rozmaite produkty na targu w Nowej Dębie. Oferowali choćby galaretę wieprzową. Właśnie ten produkt zabił 54-letniego obywatela Ukrainy. W środę (21 lutego) w Krakowskim Instytucie Ekspertyz i Badań Sądowych odbędzie się sekcja zwłok mężczyzny, która powinna dać odpowiedź na pytanie o to, co dokładnie doprowadziło do zgonu Jurija N.

Ponadto po spożyciu galarety do szpitala trafiły dwie kobiety z Nowej Dęby. Poszkodowane mają 71 i 66 lat.

W sobotę ustalono, że mięso sprzedawane przez państwo S. może być skażone. W związku z tym wysłano alert RCB do części województwa podkarpackiego, by nie spożywano mięsa zakupionego na targu w Nowej Dębie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Rolnicy nie kryją wzburzenia. "Niedługo będziemy jeść trawę"

Policjanci rozpoczęli poszukiwania sprzedawców. Już w niedzielny poranek zatrzymano dwie osoby z powiatu mieleckiego - wspomnianych Reginę i Wiesława S.

Przyznali się, że hodują trzodę i dla podreperowania budżetu domowego wyrabiają wędliny, które sprzedawali na terenie Nowej Dęby - przekazała Beata Jędrzejewska–Wrona, rzeczniczka Komendy Policji w Tarnobrzegu.

Tragedia w Nowej Dębie. "To tacy dobrzy ludzie"

Teraz o małżeństwie opowiedzieli sprzedawcy działający na targowisku w miejscowości Nowa Dęba. - Handlowali własnymi wyrobami mięsnymi, chcąc dorobić sobie do domowego budżetu, z pewnością jednak nie byli na targu co weekend - przekazali "Super Expressowi".

Wiesiek poważnie choruje. Zmaga się z wieloma przypadłościami. Reginka jeździła po świecie i pracowała fizycznie, to przy jabłkach czy innych pracach rolnych, żeby zarobić. Rocznie mieli ok. 8-10 świń. Zabijali je i sprzedawali. Wszyscy u nich kupowali i nigdy nie było nic złego. Ja kupowałam tam wędlinę, pasztety, nawet tę galaretę! Wszystko zawsze bardzo dobre, świetnie wykonane! - dodała zaś jedna z sąsiadek małżeństwa S.

O tragicznym zdarzeniu mówiła z niedowierzaniem. - Nie wierzę, żeby jakiś brud mieli. Oni o to dbali, jeździli na targ i sprzedawali. Nigdy nic od nich nie wyszło złego. Wszyscy wokół i u nas we wsi, i okoliczne wioski brali od nich przede wszystkim wędliny, bo były bardzo dobre. Boże, takie nieszczęście ich spotkało. Nie zasłużyli sobie na to! To tacy dobrzy ludzie - podsumowała, cytowana przez "SE".

Autor: MDO
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić