Śmierć na YouTube. Telefon wciąż transmitował
Mężczyzna swój wyczyn postanowił transmitować z telefonu w serwisie YouTube. Wybrał się trasą, która była zamknięta, ponieważ turystów wpuszcza się tam jedynie przez 2 miesiące w roku. Kiedy mężczyzna zginął, widzowie na YouTube byli świadkami tragedii.
Zespół japońskich ratowników odnalazł ciało na górze Fudżi. Podejrzewa się, że zwłoki należą do mężczyzny, który podczas transmisji na YouTube swojego wejścia na szczyt, poślizgnął się i spadł z wierzchołka. Ciało zauważono na wysokości 2987 metrów.
Transmitowanie na żywo podczas wspinaczki jest niebezpieczne, ponieważ może cię rozproszyć. Nigdy nie powinieneś tego robić - powiedział Kuniyasu Suzuki, szef zespołu ratunkowego.
Nagranie z miejsca tragicznego wypadku opublikowano w sieci. Na dramatycznym filmie zatytułowanym turysta identyfikujący się przydomkiem TEDZU idzie się w górę szczytu Fudżi. Nagle przewraca się, koziołkuje, po czym zaczyna spadać w dół.
Nie czuje palców. Ale nadal muszę korzystać z telefonu. Powinienem był zabrać ze sobą okład rozgrzewający – mówi na nagraniu TEDZU.
Zobacz też: Majdany na islandzkim lodowcu: "Czy mam tutaj umrzeć?"
Góra Fuji jest zamknięta od września. Szlak Sabishri, po którym szedł wspinacz w ciągu roku jest otwarty od 10 lipca przez zaledwie 2 miesiące. W Japonii nie obowiązują jednak przepisy, które zabraniałyby chodzić tam turystom po wyznaczonym okresie - donosi "Daily Mail".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.