5 dni po zrobieniu tatuażu i kąpieli w Zatoce Meksykańskiej, anonimowy Latynos opisany w BMJ Case Reports był martwy. Już po dwóch dniach jego prawa łydka spuchła. Choć fan tatuaży dostał gorączki, zignorował to. Do lekarza poszedł trzeciego dnia. Spuchnięte były już obie nogi.
Pojawiły się czerwone plamy z czarnymi krawędziami. W miejscu, gdzie wcześniej widoczny był tatuaż, pojawiły się i zaczęły pękać wypełnione ropą wrzody. Dalsze badanie wykazało uszkodzenie wątroby. To była sepsa - zauważa "Men's Health".
Gdy lekarze usłyszeli, że ich pacjent miał kontakt z wodą morską, szybko postawili diagnozę. Jego organizm zabijał przecinkowiec. Zakażenie mięsożerną, żyjącą w morzach i oceanach bakterią Vibrio vulnificus niestety bywa często wyrokiem śmierci. Szczególnie gdy, jak w przypadku tego mężczyzny, pierwsze objawy zostały zignorowane. Pośpiesznie wdrożona kuracja antybiotykami nic nie dała. Nekroza niszczyła mu tkanki, wątroba i nerki przestały działać.
Zakażenia po tatuażach nie są niczym zaskakującym. Ale zakażenie Vibrio vulnificus to już coś wyjątkowego. Wyjątkowo problematycznego. Choć bakteria ta występowała do niedawna w tropikach, przez ocieplanie się klimatu pojawiła się w Bałtyku. Można ją połknąć z wodą morską, razem z surową ostrygą, można też zakazić nią ranę np. kąpiąc się z nowym tatuażem.
*Jeżeli ktoś podejrzewa u siebie zakażenie, oto najczęstsze objawy. *Występują razem 24 godziny od kontaktu z bakterią. Pojawia się biegunka, ból podbrzusza, dreszcze i gorączka.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
