Napadli na sklep z atrapami w rękach. Właściciel miał prawdziwą broń...
Atrapa kontra prawdziwy
Gangsterzy z Chin próbowali napaść na sklep z bronią w Bangkoku. Nie przemyśleli tego dokładnie, bo na "akcję" ruszyli uzbrojeni w pistolety-atrapy.
Według "Sing Sian Daily", wydawanego po chińsku tajskiego dziennika, bandyci weszli do sklepu około 10 rano. Szef czekał na zewnątrz, jego czterech podwładnych ruszyło do środka.
Akcja zaczęła się sypać
Właściciel sklepu szybko zorientował się, że broń bandytów raczej mu nie zagrozi i sięgnął do podręcznego arsenału. W stronę nieudolnych złodziei poleciały prawdziwe pociski. Dwóch dosięgły i poraniły. Dwóch zdołało uciec. Stojący na czatach szef zdołał zrobić to na dźwięk pierwszych wystrzałów.
Finał
Z całej piątki policja zatrzymała trzech, czwarty - jeden z postrzelonych - nie przeżył. Piąty pozostaje na wolności.
Właściciel sklepu przyznał, że widział jak mężczyźni kilka dni wcześniej kręcili się w pobliżu. Jak się okazało, chińscy kryminaliści nie znają słowa po tajsku.