Jest ich tylko 1200 w Rosji. Jeden z nich znalazł się na froncie
Ukraińcy zatrzymali na froncie przedstawiciela jednej z najbardziej rdzennych grup etnicznych w Rosji - ludu Ket. O odkryciu donosi Nexta. Żołnierz zeznał, że został wysłany na front, bowiem użyto wobec niego podstępu.
Jak podaje Nexta, żołnierz imieniem Aleksander jest członkiem ludu Ket, jednej z najrzadszych rdzennych społeczności Syberii. Według informacji pochodzących ze spisu ludności w Rosji, obecnie w kraju jest 1200 przedstawicieli ludu Ket.
Aleksander opowiedział, w jakich okolicznościach znalazł się na froncie. Twierdził, że że został oszukany i zmuszono go do wstąpienia do wojska. Mężczyzna miał pod wpływem alkoholu uczestniczyć w bójce z kilkoma mężczyznami. Mieli oni go zmusić do zawarcia fałszywego małżeństwa i podpisania kontraktu.
Przedłużająca się wojna w Ukrainie. "Działa na niekorzyść Putina"
Proceder ten jest określany mianem "czarnej wdowy". Kobiety celowo wychodzą za mężczyzn wysyłanych na front, by w razie ich śmierci pozyskać bardzo wysokie odszkodowanie po ich śmierci. W tym przypadku prawdopodobnie doszedłby jeszcze wątek kryminalny, czyli zmuszenia mężczyzny do określonego zachowania.
Nexta uważa, że wykorzystanie na froncie przedstawicieli rdzennych społeczności jest wyjątkowym cynizmem - lud Ket jest bowiem na skraju wyginięcia.
Kim są Ketowie?
Ketowie zamieszkują niewielki obszar na wschód od rzeki Jenisej. Mają swój język, jednak coraz częściej jest on wypierany przez rosyjski. Ketowie przyjęli prawosławie, choć w ich kulturze nie brakuje śladów szamanizmu czy animizmu. Jak podaje portal arktyka.org, lud ten parał się m.in. rybołówstwem i myślistwem oraz hodowlą reniferów. Ich dokładne pochodzenie nie jest znane. Bardzo późno, bowiem dopiero w połowie XX wieku, przeszli na stałe z trybu koczowniczego na osiadły.