Kenijczycy na froncie po stronie Rosji. "Nie robią tego z własnej woli"
Rosja odbierana jest przez Kenijczyków jako kraj europejski o wyższym standardzie życia, dlatego tak łatwo można było ich oszukać i sprowadzić do Rosji, by walczyli na froncie ukraińskim; oni nie robią tego jednak z własnej woli – ocenił prof. Kithaka wa Mberia, cytowany przez PAP.
Najważniejsze informacje
- MSZ Kenii szacuje, że ok. 200 obywateli walczy po stronie Rosji w Ukrainie.
- Prof. Kithaka wa Mberia uważa, że werbunek opierał się na wprowadzaniu w błąd przez agencje.
- Prezydent William Ruto zwrócił się do władz Ukrainy o uwolnienie Kenijczyków.
Kenijski MSZ poinformował w połowie listopada o ok. 200 obywatelach, którzy znaleźli się po stronie Rosji w Ukrainie. Według informacji podawanych przez PAP część z nich odniosła rany. Ekspert z Uniwersytetu w Nairobi, prof. Kithaka wa Mberia, łączy te przypadki z działalnością agencji rekrutacyjnych. Zaznacza, że firmy ukrywały prawdziwy charakter pracy, a Kenijczycy postrzegali Rosję jako kraj o wyższym standardzie życia.
Prof. wa Mberia podkreśla, że Kenijczycy nie walczą z własnej woli. Wskazuje, że agencje świadomie wprowadzały kandydatów w błąd i wysyłały ich do Rosji. W kraju wywołało to oburzenie opinii publicznej i pytania o działania władz. Prezydent William Ruto zwrócił się do rządu Ukrainy o uwolnienie obywateli, którzy są przetrzymywani w strefie walk.
Kenijczycy są bardzo niezadowoleni z braku działań rządu w tej sprawie, ponieważ jest to naruszenie praw człowieka. (...) W pewnym sensie mamy tu do czynienia z handlem ludźmi, gdyż sprowadzano do (Rosji) ludzi, oszukując ich i (zmuszając do tego), aby robili coś, czego nie zamierzali - ocenił profesor.
Kontrowersyjny plan pokojowy jest prorosyjski. Czy Trump sprzedał Ukrainę?
Narracja medialna i skutki wojny dla regionu
Zdaniem eksperta obraz wojny w kenijskich mediach opiera się głównie na źródłach zachodnich, takich jak BBC, Reuters i AFP. Wiąże to z historycznym powiązaniem Kenii z Zachodem od 1963 r. Jednocześnie wskazuje na realne skutki gospodarcze konfliktu dla Afryki. Wspomina skok cen pszenicy po wybuchu wojny i jego dotkliwość także poza Kenią.
To, co wiemy o sytuacji w Ukrainie, to narracja zachodnia, amerykańska. Wczoraj oglądałem zdjęcia Ukraińców chroniących się (przed atakami) w podziemnym parkingu. To było straszne. Ale w mediach nie wyjaśniono nam jasno, jaka jest przyczyna wybuchu tej wojny - mówił prof. wa Mberia.
Badacz podkreślił, że wojna w Ukrainie dotyka także Afryki. - Kiedy rozpoczęła się wojna w Ukrainie, cena tego zboża bardzo mocno wzrosła, co dotknęło nas bardzo. Uwierzcie mi, że nawet w RPA ludzie odczuwają skutki tej wojny — dodał.
Jak Kenijczycy postrzegają Rosję
Profesor zauważa, że Rosja bywa oceniana łagodniej niż dawne potęgi kolonialne. Łączy to z brakiem kolonialnej przeszłości Rosji w Afryce oraz epizodami wsparcia ze strony ZSRR dla ruchów niepodległościowych. Przypomina m.in. wątek Katangi w dzisiejszej DR Konga na początku lat 60. Według niego część opinii publicznej widzi wojnę jako zderzenie Zachodu z Rosją, co wpływa na odbiór wydarzeń.
Choć nie jestem psychologiem, to nie zdziwiłbym się, gdyby ludzie nie byli bardzo krytyczni w stosunku do Rosji, właśnie ze względu na jej przeszłość. (...) Oni myślą, że wojna w Ukrainie to wojna amerykańska, wojna europejska, wojna Zachodu przeciwko Rosji - powiedział ekspert.
Skala zaciągu cudzoziemców według Kijowa
Na początku listopada władze Ukrainy informowały, że u boku rosyjskich żołnierzy walczy ponad 1,4 tys. obywateli z przeszło 30 krajów Afryki. Sztab Koordynacyjny ds. Jeńców Wojennych w Kijowie szacuje łącznie ponad 18 tys. cudzoziemców zaangażowanych przez Rosję z blisko 130 państw. Te liczby pokazują zasięg werbunku i tłumaczą, dlaczego przypadek Kenii wzbudza tak duże emocje w regionie.
Źródło: PAP