Nie mają przewagi taktycznej. Generał wskazał prawdziwy atut Rosji
W udzielonym Radiu Swoboda wywiadzie, ukraiński generał Siergiej Gołubcow zdradził kilka szczegółów odnośnie do planów pozyskania samolotów F-16. Wojskowy opowiedział, ile maszyn potrzebują do walki, jakie są ich oczekiwania na przyszłość, a także odniósł się do innych rodzajów uzbrojenia, przekazanych Ukrainie.
Ukraina czeka na nowe samoloty, które pozwolą jej skutecznie walczyć z Rosjanami. Najprawdopodobniej będą to amerykańskie maszyny F-16. Mówił o tym w wywiadzie dla o2.pl były polski pilot płk Krystian Zięć.
W rozmowie z o2.pl Zięć tłumaczył, że samoloty F-16 są przede wszystkim dostępne. Użytkuje je bowiem grupa kilkunastu krajów Europy. A ponieważ wiele z nich wymienia swoje floty powietrzne na maszyny nowszej generacji, mogą sobie pozwolić na oddanie swoich F-16.
Z możliwości pozyskania samolotów cieszy się jeden z dowódców ukraińskiego lotnictwa. W udzielonym Radiu Swoboda wywiadzie generał Siergiej Gołubcow przekonywał, że będzie to duża zmiana zmiana dla Sił Powietrznych Ukrainy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy Polska jest w stanie odeprzeć atak Rosji? "Taki scenariusz byłby dla nas niekorzystny"
Gołubcow, podobnie jak płk Zięć, zdaje sobie sprawę, że oprócz samolotów potrzebne jest także niezbędne zaplecze serwisowo-logistyczne. W rozmowie z radiem mówił, że do wykonywania operacji potrzebne byłoby Ukrainie kilkanaście (12-16) samolotów. Choć potrzeby będą, oczywiście, znacznie większe. Gołubcow wspomina o 3-4 eskadrach.
Nawet kilka samolotów zdolnych do wystrzelenia pocisku rakietowego na odległość ponad 100 kilometrów sprawi, że wróg pomyśli i zareaguje - mówił ukraiński wojskowy.
Podkreślił także, że choć F-16 nie jest maszyną najnowocześniejszą, to jest jednocześnie zdolny do przenoszenia szerokiej gamy uzbrojenia NATO. Spełnia też, jak mówił oficer "strategiczne wymagania, których Ukraina potrzebuje dziś": wykonywanie misji obrony powietrznej, a także zwalczania celów powietrznych, naziemnych i nawodnych.
Ważne jest też to, że przy jego wykorzystaniu można niszczyć zarówno wrogie samoloty, jak i śmigłowce, drony czy pociski manewrujące, którymi Rosja zasypuje Ukrainę.
Gołubcow podkreślił również, że Rosjanie posługują się bronią precyzyjną, np. kierowanymi bombami lotniczymi. Rosyjskie samoloty walki radioelektronicznej zakłócają z kolei działania ukraińskich systemów obrony przeciwlotniczej (OPL), takie jak S-300 czy BUK. Oficer przyznał także, iż systemów tego rodzaju jest zwyczajnie za mało w silach ukraińskich, aby pokryć całą długość linii frontu.
Podkreślił również, że Rosjanie nie mają w powietrzu przewagi taktycznej ani operacyjnej. Nawet jeśli mieli więcej samolotów, to w ich neutralizacji pomogły Ukraińcom dostarczone z Zachodu systemy OPL, takie jak Patriot. Ale Rosja ma po swojej stronie jeszcze jeden atut: zasięg ich pocisków. Jest on na razie nie do przeskoczenia dla ukraińskich obrońców.
Gołubcow przyznał, że wysłano dwóch pilotów na podstawowe szkolenie i zapoznanie z systemem F-16. Docenił możliwości, jakie dają dostarczone przez USA pociski antyradarowe HARM i przyznał, że gdyby Ukraińcy mieli zachodnie maszyny, ich skuteczność byłaby jeszcze większa.
Ze wszystkiego, co mówił generał wynikało, że potrzebują nowego sprzętu. Pomogą nawet dostawy polskich czy słowackich samolotów MiG-19, rakiet niekierowanych Zuni, mogących zastąpić używane przez samoloty szturmowe pociski C-13 czy kolejnych bomb szybujących JDAM.
Czytaj też: Kłopoty Ukraińców? "Rakiet będzie coraz mniej"