Po śmierci Natalii detektyw przestrzega kobiety. "Musimy interweniować"
Natalia zginęła z rąk męża, bo ten nie mógł pogodzić się ze zdradą i chęcią odejścia. Początkowo jednak udawał zatroskanego i angażował się w poszukiwania, udając, że nic złego między nimi nie zaszło. Dlaczego? Na łamach "Faktu" o przypadkach kobietobójstwa i czerwonych flagach, które temu towarzyszą opowiedziała detektyw Małgorzata Marczulewska
Tej śmierci mogłoby nie być, gdyby nie gniew i furia podczas kłótni, do jakiej doszło po powrocie Natalii do domu, feralnego 14 czerwca.
Jak wynika z ustaleń śledczych, w związku Natalii i jej męża od dawna nie działo się najlepiej. Kobieta planowała rozwód, była też w nowym związku, czego nie akceptował ojciec jej dziecka, z którym wciąż dzieliła mieszkanie.
Gdy wróciła do domu, pokłóciła się z mężem, a ten w gniewie zaczął ją dusić. Ale to nie jedyna sytuacja, w której kobiety chcące zakończyć związek i planujące odejście giną z rąk rozwścieczonych partnerów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Martyna Wojciechowska wspomina śmierć ojca swojej córki: "Obiecałam sobie, że nie będę mamą i tatą"
O mechanizmach, jakie towarzyszą trudnym rozstaniom i niebezpieczeństwach czyhających na kobiety w tych sytuacjach na łamach portalu "Fakt" opowiedziała detektyw Małgorzata Marczulewska.
Jeżeli małżonkowie rozstają się z inicjatywy jednej strony, ale jednocześnie zamieszkują to samo mieszkanie, to bodźców generujących konflikty jest całe mnóstwo - przestrzega detektywka.
I dodaje, że nigdy nie należy ignorować niepokojących sygnałów. Bo kiedy pojawiają się groźby, a druga strona nie panuje nad swoimi emocjami, to dla własnego bezpieczeństwa należy interweniować.
Ekspertka przestrzega też, że często groźby nie ustają nawet mimo upływu czasu.
Nieważne czy jesteśmy w trakcie separacji, rozwodu czy nawet już kilka lat po nim. Zdarza się, że małżonkowie wygrażają byłym żonom - podkreśla na łamach "Faktu".