Ulubiony kraj rosyjskiej propagandy? Nigdy nie zgadniecie, na kogo się uwzięli
Który europejski kraj jest ulubionym celem rosyjskiej propagandy? Cóż, wcale to nie walcząca z agresją Ukraina czy wierna jej Polska, nie są to też kraje bałtyckie, ani Finlandia, która zagrała Władimirowi Putinowi na nosie. Moskwa odpuściła też Niemcom i Francuzom, a jej celem stał się kraj, którego nikt się chyba nie spodziewał. To zakrawa po prostu na kpinę i mówi wiele o Rosji.
Wiele informacji, które przekazują rosyjskie media i przedstawiciele władzy, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Który kraj przewija się najczęściej w rosyjskiej telewizji i jest najmocniej atakowany przez rosyjską propagandę? Ukraina, to wiadomo, bo toczy się wojna na jej ziemiach. Ale wyłączywszy Kijów, Rosjanie znaleźli sobie wroga, którego nikt się nie spodziewał. Nie idzie o Polskę, kraje bałtyckie czy tradycyjne europejskie potęgi: Francję i Niemcy.
Ambicje i cele Moskwy sięgają znacznie dalej, a życie w przeświadczeniu, że "druga armia świata" może rzucić na kolana całą Europę, to dziś w Rosji po prostu standard. Zgodnie z zasadą, że im bardziej fakty przeczą narracji budowanej na Kremlu, tym lepiej. To jest właśnie siła przekazu, który kierowany jest do narodu i ściśle kontrolowany.
Władimir Sołowjow i jego propagandyści upodobali sobie ataki na Portugalię.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosjanie zmierzali na front. Nagle z ich T-72 nic nie zostało
To nie pomyłka, Rosjanie czują się tak pewnie, że marzy im się imperium sięgające od Kamczatki, poprzez Moskwę, aż do Lizbony. Zresztą stolica Portugalii przewija się w ich programach bardzo często, co musi zaskakiwać. O ile nie śmieszyć, bo przecież rosyjska armia ledwo przetrwała pod Bachmutem i wali głową w mury Awdijiwki.
A gdzie jej tam maszerować do Lizbony, przez Warszawę, Berlin, Paryż i Madryt po drodze?
Portugalia, jako cel Federacji Rosyjskiej, regularnie przewija się w kolejnych programach państwowej telewizji Rossija-1, a przecież ogląda ją średnio ponad 117 milionów ludzi. I oni mają wierzyć, że armia Władimira Putina zdolna jest podbić całą Europę. Dbają o to tuzy propagandy: Władimir Sołowjow, Olga Skabajewa i Margaryta Simonjan.
Jeśli będziemy musieli zająć Lizbonę, zrobimy to - chwali się Sołowjow.
Nikt nie mówi, że takie słowa to mrzonki i że oznaczałyby po prostu globalny konflikt.
Rosjanie lubią żyć w przeświadczeniu, że ich kraj jest światowym numerem jeden i że zawsze walczy o słuszną sprawę. Nie lubią też myśli, że ktoś potrafi i chce żyć inaczej, niż oni sobie to wyobrażają. Niezależnie od tego, czy mieszka w Kijowie, Berlinie, Madrycie czy Lizbonie. Tak jak w czasach ZSRR, chcą zaprowadzić wszędzie swój "mir".
Sęk w tym, że Europa od dekad tego porządku moskiewskiego nie chce i nie przyjmie. A że emisariusze z Moskwy swoją wiadomość niosą na bagnetach i jak sto lat temu nie zamierzają się zatrzymywać, umyślili sobie Lizbonę jako cel. Ciekawe tylko, co na to władze Portugalii oraz NATO, które powstało po to, by rosyjskie marzenia zniweczyć.