Zabawa po pijanemu i tragedia w rosyjskiej armii. Cztery osoby nie żyją

Pijani rosyjscy żołdacy bawili się granatami gdzieś za linią frontu i po raz kolejny udowodnili, że nazywanie ich "drugą armią świata" to gruba przesada. Doszło do eksplozji wewnątrz bunkra, zginęło czterech ludzi, a kilku kolejnych jest ciężko rannych. Jak się okazało, połączenie wódki i broni to w kraju Władimira Putina śmiertelne niebezpieczeństwo.

Zabawa po pijanemu i tragedia w rosyjskiej armii. Cztery osoby nie żyją
Czterech żołnierzy z Rosji nie żyje, bawili się granatami po pijanemu (Telegram)

Siły Zbrojne Ukrainy dzielnie stawiają opór rosyjskiej agresji, ale czasem nie muszą wiele robić, by wyeliminować okupantów. Ci skutecznie zabijają sami siebie. Czterech żołnierzy z Rosji nie żyje, bo bawili się granatami po pijanemu i doprowadzili do eksplozji wewnątrz jednego z bunkrów za linią frontu. Kilku kolejnych jest ciężko rannych.

Ukraińcy mogą się cieszyć, bo kolejnych czterech najeźdźców kończy inwazję w czarnych workach i z dala od Kijowa. A przecież "druga armia świata" miała zdobyć Kijów w trzy dni i podporządkować sobie Ukrainę. Jak się okazuje, nie potrafi jednak zadbać o porządek nawet we własnych szeregach. I znów doszło do tragedii.

A przecież od początku wojny życie straciło już 341 500 rosyjskich żołnierzy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Rosjanie zmierzali na front. Nagle z ich T-72 nic nie zostało

W sieci pojawiło się nagranie, przedstawiające ogrom zniszczeń, którego dokonali rosyjscy żołnierze we własnym bunkrze. Jest mnóstwo krwi, cztery trupy i cała grupa ciężko rannych "mobików", którzy nie będą już zdolni do walki. To efekt braku właściwych procedur bezpieczeństwa i pijaństwa, które jest cechą charakterystyczną armii Putina.

Prezydent Rosji stworzył i wysłał na front armię przestępców, pijaków oraz niewolników.

To już kolejna taka tragedia za linią frontu. Rosjanie rozbijali już po pijanemu swoje pojazdy, tracili cenny sprzęt i sami wysadzali go w powietrze. Kilka razy dochodziło między ich jednostkami do bijatyk oraz strzelanin, w których ginęli żołnierze oraz dowódcy. Teraz udowodnili, że potrafią zdetonować granat w bunkrze pełnym ludzi.

Tak właśnie wygląda dziś "druga armia świata". Nic dodać i nic ująć zarazem.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

"W naszej armii nie ma szacunku dla życia żołnierzy, nie ma szacunku dla nas. Nasz dowódca groził, że nas zabije, jeśli nie pójdziemy do ataku. Każdemu to powtarzał" - opowiadał niedawno schwytany na froncie Rosjanin. Był przekonany, że Ukraińcy go zastrzelą, a ci dali mu wodę i wzięli do niewoli. Okupanci jeńców zabijają bez litości.

Dowódcy za nic mają ich życie i zdrowie, a armia nie potrafi zadbać nawet o podstawowe wyposażenie. Rosjanin przyznał, że musiał sobie sam kupić hełm, dostał w przydziale mundur oraz naszywki z literką "Z", a chroniącego głowę hełmu już nie. Brakuje sprzętu, żołnierze są zdemotywowani i fatalnie wyszkoleni. To nic nowego.

A dowódcy ślą ich w bój na rzeź, bo wierzą, że tzw. "mięsne szturmy" dadzą na froncie sukces. I jak tu się dziwić, że czasem lepiej popełnić samobójstwo, niż ruszyć na front?

Autor: KGŁ
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić