Członkowie rządu bronią słów metropolity krakowskiego o "tęczowej zarazie". Mariusz Błaszczak twierdzi, że duchowny nazwał rzeczy po imieniu. Z kolei Michał Dworczyk zaznacza, że atak na kapłana to już "nie są tylko słowa, ale akty agresji". Kłopoty może mieć za to prezes PiS.