aktualizacja 

Karolina Korwin Piotrowska: Ustawka na pogrzebie

165

Wielka feta, Prezydent, rząd, uznani goście, w tle kibolska ustawka, chamskie wyzwiska i przemoc. Coś nowego? Ktoś jest w szoku? Ja nie.

Karolina Korwin Piotrowska: Ustawka na pogrzebie
(PAP, Roman Jocher)

Kwiecień 2010. Jestem, jak wielu innych Polaków, pod Pałacem Prezydenckim na Krakowskim przedmieściu w Warszawie. Mam ze sobą kwiaty i znicz. Zginęło wiele osób, w tym kilka, które znałam, oczywistym wydawało mi się pójście pod pałac i zapalenie znicza. Dokoła nastrój smutku, zadumy, zresztą wie o tym każdy, kto tam był. Okazuje się, że to pozór. Za plecami nagle słyszę od pewnej pani, która już wtedy pilnowała jako samozwańczy policjant kwiatów i krzyża, a potem nawet została gwiazdą mediów, następujące słowa: ”Sp…laj stąd ty pi…..ona brudna żydowska tvn-owska ku..o”. Tak wyglądała w praktyce owa „narodowa jedność i zaduma” w tamtych dniach.

Nigdy tego nie zapomnę. Wiem już doskonale, jak się czuje ktoś publicznie zwyzywany na ulicy. Znam tę bezsilność osoby obrzyganej czyjąś fanatyczną nienawiścią. Ten moment, kiedy chce się płakać z wściekłości. Znam to poczucie niesprawiedliwości i wykluczenia. Owszem, ktoś powie, że te obelgi świadczą źle wyłącznie o osobie, która je wypowiada, a nie o mnie, ale wierzcie mi, to są słowa, które ranią strasznie.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Podczas pogrzebu Inki i Zagończyka w Gdańsku, wielkiej fety nowej władzy, zrobionej z należną pompą oraz szacunkiem wobec torturowanych i potem bestialsko zamordowanych żołnierzy AK, doszło do rzeczy skandalicznej. Wyrzucono bez powodu, przy akompaniamencie chamskich, kibolskich wyzwisk, ludzi z KOD. Doszło do przepychanek, jakby to był bar z wódą i wyszynkiem oraz wesołymi paniami lekkich obyczajów, a nie podobno pełen szacunku do historii państwowy pogrzeb. Ubrani w patriotyczne koszulki ze znakiem Polski Walczącej i polską flagą jak z tarczą, „mili” i napakowani panowie pokazali w pełnej krasie, na co ich stać.

Były przepychanki, w czasie których nas zwyzywano – mówi mediom Radomir Szumełda z KOD. Usłyszeliśmy, że jesteśmy komunistami, SB-kami, zdrajcami, czerwonymi świniami i pedałami - dodaje. Zrobiono coś żenującego i tak jak kiedyś mnie na Krakowskim Przedmieściu, obrzygano go nienawiścią i fanatyzmem. Wykluczono kogoś z zaklętego kręgu politycznie „uprzywilejowanych”. Dano mu odczuć, że tam nie pasuje, bo nie jest z jednej strony politycznej. Bo od prawie roku powoli uczymy się, że szacunek dla pamięci, historii, Żołnierzy Wyklętych czy w ogóle miłość do Polski to coś, na co absolutny monopol ma tylko jedna strona politycznej barykady. A reszta - won.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Ja tego doświadczyłam w 2010. To był początek procesu wykluczania ogromnej rzeszy ludzi z grona tych, którzy mają monopol na miłość ojczyzny. Co ciekawe, ci, którzy byli na owym pogrzebie i są z prawej strony politycznej, wyrażają zdziwienie, że w ogóle ktoś, kto nie kocha tylko Prezydenta Pomazańca oraz Najjaśniejszego Prezesa, odważył się, miał czelność iść na, jakby nie było, państwowy i publiczny pogrzeb. Urządzony także z podatków obywateli z różnych opcji politycznych. Z lewa i prawa, homoseksualistów i wegetarian oraz rowerzystów też.

„Nawet jeżeli taka sytuacja miała miejsce, to zastanawiam się, co tam KOD robił?” – mówiła Elżbieta Witek z Kancelarii Premiera RP. Zapytała o to rezolutnie w telewizji, choć w internecie jest kilka filmów z całego zajścia i udawanie, że taka sytuacja mogła nie mieć miejsca jest, delikatnie mówiąc, niemądre. I ciągnęła wątek: „Czy przyjechał tam po to, żeby zakłócić imprezę, uroczystość, czy żeby złożyć hołd?”. Według pani Witek przyjście działaczy KOD na ów pogrzeb nie miało wiele wspólnego z hołdem, ale polityczną manifestacją. Słucham tego i ręce opadają. Nie jest mi za bardzo po drodze z KOD, ale istnieją jakieś granice mentalnej masakry, które zostają przekroczone takimi wypowiedziami, bez względu na barwy polityczne tego, kto je wypowiada.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Otóż Szanowna Pani Minister, każdy mógł sobie przyjść na państwowy pogrzeb i okazać należny hołd żołnierzom. Każdy. Bo jest obywatelem tego kraju, który podobno tak kochacie, choć większości z obywateli odbieracie do owej miłości prawo. Pani psim obowiązkiem, jako ważnego i wpływowego człowieka u władzy, który czuje się jak widać wszystkowiedzącym i omnipotentnym, jest umożliwienie spokojnego i bezpiecznego przede wszystkim uczestnictwa każdemu w takiej uroczystości. A wy daliście koszmarną plamę. Zawiedliście na całej linii. Jest wam wstyd? Mnie byłoby, ale ja nie jestem politykiem… Jeśli byli tam ludzie z ONR i jakoś nie przeszkadzali oni Prezydentowi podobno wszystkich Polaków, to tym bardziej mogli być tam ludzie z KOD, stowarzyszenia hodowców chomików czy wielbicieli wegetariańskich burgerów.

Waszym cholernym, psim obowiązkiem, rządu utrzymywanego z naszych podatków, było zorganizowanie wszystkiego tak, by ludzi przemocą nie wyrzucano z Bazyliki i nie wyzywano od lewaków pedałów, dając świadomie i prawo do triumfu najbardziej chamskiej mowie nienawiści i przemocy fizycznej.

Proste? Dla mnie tak. Ale ja nie jestem politykiem.

Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2

Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić