Karolina Korwin Piotrowska: Najwięksi zwycięzcy w 2016 roku (cz. 2)
Pomyślny rok
Oto subiektywna alfabetyczna lista tych postaci z szołbiznesu i nie tylko, które mijający rok 2016 na pewno mogą zaliczyć do udanych…
Pierwszą część galerii "Najwięksi zwycięzcy w 2016 roku" znajdziecie tu.
Maja Ostaszewska
Najbardziej kasowa i najbardziej komercyjna polska aktorka. Kompilacja idealna. Gra w teatrze u Warlikowskiego, występuje na europejskich scenach teatralnych z sukcesem, o jakim większość może tylko marzyć, jest magnesem dla widza w serialu „Druga szansa”, jest świetna w komercyjnym „Pitbullu” i we wszelkich rankingach podsumowującymi 2016 rok wygrywa o kilka długości ze swoimi koleżankami. Zasłużenie.
Cudowne to czasy, kiedy jedną z najbardziej szanowanych osób w Polsce jest ktoś taki jak ona, zrywający ze stereotypem głupiej, pustej, łasej na sławę aktoreczki, jaki pokutuje, także za sprawą jej koleżanek po fachu, w polskich mediach. Maja myśli i nie boi się tego pokazać, ma sprecyzowane, mocne poglądy, także polityczne. W czasach powolnej dominacji konformizmu takie osoby jak ona, odważne w głoszeniu rzeczy ważnych w kwestiach społecznych, ekologicznych i politycznych, są bardzo cenne.
Pitbull
Renulka, czyli Renata Kaczoruk, zwana też „Żenulką”
Dla jednych intelektualne dno i kompletne mentalne zero oraz sprytna laska, która na plecach „starego dziadka Wojewódzkiego” robi karierę, dla innych największe odkrycie ostatnich lat. Prawda jest jak zwykle pośrodku. Po prostu pojawiła się, oczywiście dzięki czytelnym medialnym koneksjom, dziewczyna, która wkurza wszystkich i skutecznie nie daje o sobie zapomnieć.
Rozgrzała do czerwoności w „Azja Express”, programie, który przede wszystkim pokazał, jak bardzo polscy celebryci nie wyszli jeszcze poza mentalny poziom piaskownicy i walenia się z byle powodu brudną łopatką po głowie. Co będzie z nią dalej, czas pokaże. Na razie ma sporą rozpoznawalność, kolejne kontrakty reklamowe i program w telewizji, choć na jej miejscu zainwestowałabym jednak w logopedę… Sądząc po tym, jak bardzo wkurza swoich „kolegów” z programu, którzy głownie mówią, mimo upływu czasu, tylko o niej, ma jakąś tajemną moc, która pozwoli jej zagościć w mediach na dłużej…
Małgorzata Rozenek
Rok temu była idealnym powodem do robienia sobie beki, żywym memem i lalką Barbie. Po roku jest jednym z największych wizerunkowych i finansowych zwycięzców ostatnich lat. Zmiana o 180 stopni udała się i wyszła jej na dobre. Nawet jeśli nadal robimy sobie z niej bekę, to już nie tak głośno i ostentacyjnie, pokazała się nagle z innej, ludzkiej, mniej perfekcyjnej i sztucznej strony, a powiedzonka „Me is Victoria Beckham” albo „Nie mów do mnie teraz”, weszły do języka polskiego.
Mało tego, miała odwagę przyznać się, że miała taki w karierze moment, gdy jej widowiskowo odbiło, a to jest tak rzadkie u polskich celebrytów, jak poczucie humoru u Jarosława Kaczyńskiego. Wiem coś o tym doskonale. Oczywiście pytanie na dzisiaj brzmi: czy wytrzyma to mordercze medialne tempo, bo na razie, robiąc ze swojego życia perfekcyjne reality show w mediach społecznościowych i mając zdecydowaną nadprodukcję nakolanniczych i entuzjastycznych newsów na swój temat w mocno zaprzyjaźnionych z nią mediach, kiedyś musi się zmęczyć. Kryzys materiału na pewno przyjdzie, to pewne, ale ciekawe, jak wtedy ona go przetrwa. Bo że przetrwa, nie mam wątpliwości. Ta kobieta to skała.
Michał Szpak
Jeden z najczęściej wyszukiwanych Polaków w Google w 2016 roku, wielki zwycięzca wizerunkowy mijającego roku, ulubieniec publiczności spragnionej kolorowych ptaków na scenie i jeden z ukochanych bohaterów kolorowych gazet.
Gdyby to ktoś powiedział nam w momencie, kiedy wywołał swoim pojawieniem się kilka lat temu rechot publiczności podczas castingów do „X Factor”, nikt by w to chyba nie uwierzył. Polska to jednak dziwny i nieprzewidywalny kraj, a Szpak pokazuje na swoim przykładzie, jak bardzo dziwny i nieprzewidywalny. Pokochaliśmy Szpaka, kibicowaliśmy mu na Eurowizji, kibicujemy nadal, bo mam nieodparte wrażenie, że ten zwariowany, bardzo fajny, acz niezwykle kreatywny chłopak, załatwia nam w naszym sumieniu zakładkę z napisem „tolerancja”.
Anita Werner
Burzliwe i trudne czasy, w jakich żyjemy, to genialna okazja do tego, by zrobić wielką karierę w mediach informacyjnych. Trzeba mieć intuicję, wiedzę i znaleźć się we właściwym miejscu o dobrej porze. Gdyby mi ktoś jeszcze kilka lat temu powiedział, że Werner tak mocno zawodowo skoczy w górę, wątpiłabym w to bardzo. Ale czas jest jej wielkim sprzymierzeńcem.
Merytoryka, spokój, doskonałe przygotowanie, trzymane na wodzy, choć wyczuwalne dla widza, emocje i ta uroda - oto atuty, dla których chce się włączyć telewizję i choćby próbować zrozumieć, co mówią do nas twory zwane politykami. Już nikt nie rozlicza jej z mega długich nóg i urody. Na pierwszym miejscu jest już merytoryka i fachowość, co ważne w tak koszmarnie seksistowskim kraju, jak Polska, gdzie kobiety traktuje się instrumentalnie i pozwala się im być dziwką albo lalką z seks shopu ale nie pozwala się za bardzo myśleć i zadawać trudne pytania. Pochanke i Olejnik mają swoich godnych następców. I dobrze.