Tuż po południu "Pride of Kent" uderzyła w kładkę dla pieszych a potem osiadła na mieliźnie. Długo nie można było uwolnić jednostki, bo wiejący wiatr był zbyt silny dla portowych holowników. Polsat dotarł do polskiego kierowcy, jednego z wielu, którzy utknęli na promie. W sumie płynęło nim do Anglii 316 osób.
Nie ma nawet jak nas ewakuować, zbyt silny wiatr. Próbowali nas holować, ale liny puściły. Nie wiadomo, co dalej - polsatnews.pl cytuje Radosława Kirsznera.
Ściąganie "Pride of Kent" z łachy piachu trwało ponad godzinę. Wszystko przy porywistym wietrze wiejącym z prędkością 90-120 km/h. Kapitanat portu zdołał przeprowadzić skuteczną akcję z pomocą dwóch holowników i łodzi pilotującej. Co więcej, jak poinformowała firma P&O, "nie ma doniesień o rannych, a prom już pływa". Nie było jednak mowy o kontynuowaniu rejsu, i pasażerom zapewniono inny statek.
Z powodu silnych wiatrów na obszarze Kanału La Manche ogłoszono pomarańczowy alarm. Choć sztorm Ana zmierza już na północ, komunikacja promowa między kontynentem a Wielką Brytanią nadal jest zakłócona.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.