Był kiedyś taki film, nosił tytuł „Żony ze Stepford”. Opowiadał o mężczyznach, którzy dla własnej wygody i przyjemności zamienili swoje żony na roboty, których wygląd wzbudzał jednoznacznie erotyczne skojarzenia, które uśmiechały się ładnie białymi, równymi ząbkami, były odpowiednio modne i wydekoltowane, gotowały, prały, piekły ciasta, robiły bukiety i nie miały nic do powiedzenia. Taka kobieta i żona to ideał, skarb i trofeum mężczyzny. Sytuacja wymarzona, żonka jest ładna, uśmiecha się, a usta otwiera tylko, by prawić mężowi komplementy albo w sypialni. Po to jest. Nikt ją o nic nie pyta. Bo ona nikogo nie obchodzi. Nikogo.
Ten film przypomniał mi się dzisiaj, kiedy trzy byłe Prezydentowe - Kwaśniewska, Komorowska i Wałęsa zaniepokojone sytuacją napisały list w sprawie zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Trzy fajne, oświecone babki, które - choć z różnych politycznych kręgów - wiedziały, i jak widać nadal wiedzą, jaką ważną funkcją w dzisiejszych czasach jest bycie kobietą u boku głowy państwa. Taki jest świat, kobiety mają głos. Mają poglądy. To naturalne, że żona Prezydenta staje się punktem odniesienia dla innych kobiet bez względu na politykę. Tak trzeba, wypada i po to nasze babki paliły staniki i gorsety, a potem walczyły o prawo do antykoncepcji, prawa wyborcze i obywatelskie dla kobiet, żeby kobieta przy boku najważniejszej osoby w państwie nie ograniczała się do roli medialnej ozdoby.
Te trzy kobiety nie chcą być, mimo lansowanego obecnie nachalnie przez rządzących wzorca kobiety jako wyłącznie matki i żony, wpatrzonej w światło domowego ogniska, jak owe Żony ze Stepford. Nie chcą, by ktokolwiek pozbawiał je głosu, bo czasem ów głos, donośny, a bywa że i podniesiony, to jedyny oręż kobiety w walce o siebie, swoje prawa, o godność wreszcie.
Przez ostatnie dni kobiety polskie, w tym i ja, skuszone wizją z kampanii wyborczej, czekały na jakikolwiek głos Agaty Dudy. Nic. Już wiemy, że nic nie powie. Nie obchodzą mnie plotki na temat tego, co dzieje się w jej życiu prywatnym, to zostawiam brukowcom, które już węszą, bo poczuły dającą zarobić sporo pieniędzy krew. Obchodzi mnie jednak to - jako podatnika, obywatela, kobietę, że kobieta, która w kampanii wyborczej pozowała, inteligentnie i z wdziękiem, na polski odpowiednik Claire Underwood, okazała się wyłącznie Żoną ze Stepford. I że może okazuje się teraz, że poza ładnie wydeklamowanymi tekstami z wieców nie ma nic więcej do powiedzenia. I świadomie swoim wizerunkiem i decyzją spycha polskie kobiety do roli niemego manekina, ładnej lalki, która pomaga wygrać wybory, znika i nie ma już żadnych potrzeb. Oraz praw.
Taka kobieta nie jest moim wzorem. Prędzej zostanie nią lalka Barbie, która słucha swoich odbiorców lepiej niż Pani Duda. Bo według ich żądań zmieniła się, ma różne kształty, fryzury, kolory skóry i figury, różne zawody i jeśli chce, to robi karierę, a jeśli nie - zostaje mamą albo żołnierką. Jest bardziej kolorowa i bliska kobietom niż pewna prezydencka żona z Polandu. Szkoda.
Specjalnie dla o2 Karolina Korwin Piotrowska
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.