Asteroidę nazwano 2016 QA2. Odległość, z jaką minęła Ziemię, wynosi jedynie jedną czwartą dystansu dzielącego Księżyc od naszej planety. To raptem trzy razy dalej, niż orbitujące wokół ziemskiego globu satelity. Najbardziej zaskakuje jednak fakt, że do soboty nikt nie miało pojęcia jej istnieniu.
Jak to się stało, że ludzkość przeoczyła tak niebezpieczny obiekt? Odpowiedź nie napawa optymizmem. Poszukiwacze asteroid z The Asteroid Hunters przyznają wprost, że niewiele osób zajmuje się szukaniem obiektów groźnych dla życia na Ziemi. Dwa lata temu Kongres USA nakazał, by do 2020 r. NASA znalazła 90 proc. ciał niebieskich stwarzających takie zagrożenie. Od tamtej pory stan naszej wiedzy w tej kwestii niewiele się zmienił. Wszystko przez rozmiar poszukiwanych asteroid.
2016 QA2 mierzy ok. 30 m średnicy. NASA dostała zaś polecenie, by szukać ciał niebieskich większych niż 140 m. To błąd, bo nawet tak "mała" asteroida jak 2016 AQ2 może spowodować poważne szkody na naszej planecie. Dla porównania meteoryt tunguski, który w 1908 r. spadł na Syberię, spowodował śmierć ok. 1500 osób, powalił drzewa w promieniu 40 km i był słyszany w odległości 1000 km. Jego średnica wynosiła zaledwie 17 m.
Na lepszą ochronę musimy jeszcze poczekać. Dopiero za kilka lat największe państwa świata będą posiadały teleskopy mogące z dużą precyzją odpowiednio wcześniej ostrzec nas przed kosmicznymi obiektami, mogącymi uderzyć w Ziemię.
Autor: Kamil Królikowski
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
