Slalomem po piwo, czyli Polak potrafi
Dębicka restauracja po „Kuchennych Rewolucjach” miała nie lada problem. Placuszki ziemniaczane Magdy Gessler sprzedawały się świetnie, ale klienci chcieli je popijać piwem. Szkopuł w tym, że w odległości 50 metrów od knajpy „U Sióstr” znajduje się kościół, a zgodnie z obowiązującym prawem, jedno wyklucza drugie.
Kreatywne właścicielki znalazły sposób na obejście surowych przepisów. Sprzedaż alkoholu nie może odbywać się w zbyt małej odległości (w tym przypadku 100 metrów) od kościoła lub szkoły, a że nie jest określone, w jaki sposób należy tego pomiaru dokonać, to można było puścić wodze fantazji.
Restauratorki nieco się nagimnastykowały. Po pierwsze, wejście z tyłu budynku wskazały jako główne, po drugie przed restauracją zrobiły mały labirynt, którym trzeba kluczyć, żeby dostać się do drzwi. No i prawie sukces. Droga od świątyni do lokalu wynosi od 41,6 do 137 m – podają rzeszowskie „Nowiny”. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób pomiar zostanie dokonany.
Urzędnicy muszą przeanalizować sytuację. Restauratorkom i smakoszom wyskokowych trunków pozostaje uzbroić się w cierpliwość. Koniec końców jeśli się uda, to aby kupić piwo, będzie wystarczało przejść się slalomem między pachołkami i łańcuchami.