SWAT w akcji, pasażerowie w panice. Pilot pomylił kody i zgłosił porwanie
Dramat rozegrał się na płycie lotniska JFK w Nowym Jorku. Po zgłoszeniu od pilota w porcie lotniczym ogłoszono alarm najwyższego stopnia.
Na miejsce wezwano jednostki antyterrorystyczne SWAT. Pojawili się także agenci FBI. Wszystko działo się zanim maszyna linii Jet Blue wyruszyła w podróż. Po ponad godzinie oczekiwania na start na jej pokład wparowali uzbrojeni po zęby funkcjonariusze. Szukali terrorystów. Tych na pokładzie samolotu jednak nie było - informuje New York Post.
Po przeszukaniu samolotu okazało się, że niebezpieczeństwo nie istniało. Panikę wywołała informacja od pilota, który chciał zgłosić kontrolerom lotu podejrzenie o awarii systemu komunikacji. Rzecz w tym, że użył do tego kodu, który oznaczał, że samolot został porwany.
To był mój największy koszmar. Siedzę w samolocie z JFK do Los Angeles. Myślałam, że wszyscy zginiemy - relacjonuje pasażerka.
Amerykańskie linie Jet blue potwierdziły, że incydent miał miejsce. Rzeczniczka w rozmowie z dziennikarzami nie chciała jednak ujawniać zbyt wielu szczegółów. Poinformowała jedynie, że teraz sprawą zajmie się Federalna Administracja Lotnictwa (FAA).
Zobacz także: Koszmar na pokładzie. Samolot pikował w dół przez 10 sekund
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.