Samolot Turkish Airlines ze 107 osobami na pokładzie musiał awaryjnie lądować w Chartumie. Pilot otrzymał od jednego z pasażerów informację o rzekomym podłożeniu bomby na pokładzie. Wstępnie mówiono, że nadeszła emailem. Potem przewoźnik wyjaśnił, że ktoś zrobił "żart" z nazwą sieci WiFi.
Lot 606 z Nairobi do Kairu wylądował w stolicy Sudanu ok. 7.30 rano. Jeden z pasażerów otrzymał emailem informację, że w samolocie ukryto ładunek wybuchowy - wyjaśniał przedstawiciel sudańskich władz lotniczych, Abdelhafiz Abdelrahim.
Po lądowaniu natychmiast ewakuowano wszystkich pasażerów. Na pokład weszła policja. Przeszukano bagaże podróżnych i wnętrze maszyny. Nic podejrzanego nie znaleziono. Po ponownej kontroli pasażerów samolot odleciał do celu.
Anonimowe źródło w obsłudze linii podało, że pasażer informujący o bombie jest Brytyjczykiem. Wszczęto śledztwo w sprawie domniemanej informacji o niebezpiecznym ładunku - donosi arabnews.com.
*Linie Turkish Airlines ostatecznie same przyznały, że nie chodziło o email, a nazwę sieci WiFi stworzonej przez jednego z pasażerów. *Ktoś na urządzeniu mobilnym stworzył punkt dostępowy WiFi i nazwał go "na pokładzie jest bomba". Ktoś inny go zauważył i spanikował.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.