oprac. Martyna Kośka| 

Wystawił emerytce rachunek na 11 tys. zł. "Kto panu dał mój numer?"

73

Miała być nagroda, a wyszedł kredyt do spłacenia. Pani Anna była do tego stopnia oszołomiona ofertą sprzedawcy, że nie zauważyła nic niestosownego w tym, że za "bezpłatny prezent" ma zapłacić 11 tys. zł.

Starszych ludzi gubi ufność. Wielu nie zakłada, że ktoś może chcieć ich po prostu oszukać
Starszych ludzi gubi ufność. Wielu nie zakłada, że ktoś może chcieć ich po prostu oszukać (money.pl)

Emerytowana pani Anna dostała zaproszenie na pokaz różnych produktów – od garnków przez pościele po sprzęt rehabilitacyjny. Nie zdecydowała się nic kupić, ale "szczęście się do niej uśmiechnęło" i "wygrała" główną nagrodę, która składała się z materaca, odkurzacza wodnego, 19-częściowego zestawu garnków oraz maty do gimnastyki. Jej historię opisuje portal WP Finanse.

Choć warunkiem przyznania nagrody była zapłata 1500 zł zaliczki, pani Annie nie zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza. Zapewniana o tym, jakie szczęście ją spotkało, pani Anna nie zauważyła też nic niestosownego w tym, że nagroda, niby bezpłatna, ma kosztować 11 tys. zł. Emerytka nie dysponowała takimi pieniędzmi, więc z pomocą przedstawicieli firmy złożyła wniosek o kredyt.

Dopiero rodzina uświadomiła pani Annie, że dała się oszukać. Kobieta natychmiast skontaktowała się ze sprzedawca, który wyjaśnił, że nie może odstąpić od umowy, bo to uprawnienie nie przysługuje w odniesieniu do produktów przecenionych. Zaproponował obniżenie ceny o połowę.

Zobacz także: Obejrzyj: UOKiK walczy z oszustwami. "Minimalizujemy ryzyko"

To w dalszym ciągu nie przekonywało kobiety, która dopiero po przemyśleniu sprawy zrozumiała, że przepłaciła za produkty o trudnej do określenia jakości.

Dziennikarz WP skontaktował się z Patrykiem K., który w imieniu firmy Panamera zawarł z emerytką umowę. Sprzedawca nie chciał jednak udzielić żadnych odpowiedzi – a nawet więcej, miał pretensję, że dziennikarz w ogóle śmie poddawać w wątpliwość jego działania.

Po pierwsze, u nas nikt niczego nie wygrywa. Po drugie, nie wiem o kim pan mówi, i kto dał panu mój numer? Ten ktoś najpierw powinien skontaktować się ze mną i zapytać, czy mam ochotę na rozmowę. Tyle mam do powiedzenia - stwierdził przedstawiciel Panamery i się rozłączył.

Kilka dni po tej rozmowie strona firmy Panamera zniknęła.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić