Dlatego biorą wolne. Nawet 350 tys. osób jednego dnia
Święto dla leniwych!
Od wielu lat pierwszy poniedziałek lutego jest w Wielkiej Brytanii nieoficjalnym świętem leniuchów. To własnie wtedy liczba osób, które niespodziewanie nie przychodzą do pracy, osiąga najwyższy poziom w roku. Szacuje się, że problem dotyczy nawet 350 tys. osób jednego dnia, co ma kosztować tamtejszą gospodarkę nawet 45 mln funtów, czyli jakieś 220 mln złotych. Przyjrzyjmy się najciekawszym wymówkom, jakich używają na Wyspach, by nie przyjść tego dnia do pracy.
Na czyściocha
Wielu pracowników dzwoni do szefów, tłumacząc, że nie mają czystych spodni i dlatego nie będzie ich w biurze. Ciekawe, czy ktoś daje się na to nabrać.
Miłośnik zwierząt
Są też tacy, którzy twierdzą, że to dzień urodzin ich psa, więc muszą przygotować dla niego przyjęcie. No tak, tort sam się nie zje.
Psy mogą być problemem
Skoro już o psach mowa, to nie można zapomnieć o takich właścicielach czworonogów, którzy nie zjawią się w biurze, bo rzekomo pies zjadł im buty.
Szczera odpowiedź
Są też tacy, którzy od razu dzwonią i mówią, że imprezowali do świtu, nie spali i dlatego nie przyjdą. Szczególnie po Super Bowl, taka szczerość powinna być doceniona.
A to niespodzianka
Nie brakuje leserów, którzy tłumaczą się brakiem możliwości dojazdu do pracy. Dziwne, że w pozostałe dni sobie radzą bez zarzutu.