Nawet transseksualiści muszą stać w tej kolejce. Armia wzywa!
W kolejce
Stojące w kolejce 21-letnia Panitan Nuchpramool i 20-letnia Tummachot Mariong to jedne z wielu trans-kobiet zmuszanych co roku do odwiedzania komisji poborowych. Królewskie Siły Zbrojne Tajlandii od początku kwietnia prowadzą nabór do armii.
Potrzeba 100 tys. rekrutów. Szukają więc zdolnych do służby powyżej 21-roku życia. O ile transseksualiści są w teorii zwolnieni ze służby, praktyka nie zawsze jest taka oczywista. Wszystko sprowadza się do tego, jak bardzo zmienili swoje ciało. Zazwyczaj już implanty silikonowe wystarczą, by dostać kategorię wykluczającą służbę.
W ostatnich latach zaszły zmiany w traktowaniu przez armię tajskich "lady boys". Kiedyś wychodzili z punktu poborowego z wpisem o niepoczytalności. Dokument o stosunku do służby jest ważny przy ubieganiu się o pracę i osoby z wpisem o chorobie umysłowej musiały liczyć się z odmową przyjęcia. Na szczęście takie osoby zaczęto traktować z większym szacunkiem.
O tym, jak wygląda pobór do wojska z perspektywy transseksualistów opowiada film dokumentalny "Dzień Poboru".
Loteria
Mężczyźni po zmianie płci muszą brać udział w loterii, w której wygrana oznacza konieczność pójścia w kamasze na dwa lata. Muszą w niej brać udział wszyscy, którzy nie zgłoszą się na ochotnika (wówczas służą kilka miesięcy).
Znieszktałcenia
W punktach poboru przez 10 dni kwietnia prowadzona jest loteria, a przy okazji badany jest stan zdrowia potencjalnych rekrutów. Jeżeli przed komisją lekarską stanie osoba trans-płciowa z implantami, w dokumentach pojawia się zapis o "zniekształconej klatce piersiowej".
Trzecia płeć
Jeżeli transseksualista deklaruje jedynie zmianę płci, ale nie dokonał żadnych zmian (poza np. ubraniem się w strój kobiety), dostaje wpis o przynależności do trzeciej płci. Dla niego oznacza to jedynie, że za rok musi stawić się ponownie.
Selfie z rekrutem
Do wspólnego zdjęcia z Panitan Nuchpramool pozuje oficer marynarki wojennej.