To oni będą decydować w 2016 roku. Szydło na liście
Alexis Tsipras - premier Grecji
Portal cnbc.com przygotował zestawienie kluczowych polityków 2016 roku, którzy mogą wywołać "trzęsienie ziemi" w różnych punktach na politycznej mapie świata. Na liście "nowych liderów, których trzeba poznać" znalazła się premier Beata Szydło. Zestawienie jednak otwiera premier Grecji.
Ubiegły rok był burzliwy dla szefa greckiego rządu. 20 sierpnia 2015 podał się do dymisji. Jednak miesiąc później w wyborach parlamentarnych Grecy znowu postawili na Tsiprasa.
Antonio Costa - premier Portugalii
Nowy rząd Portugalii pod wodzą Antoniego Costy złożył obywatelom wiele obietnic. Podniesienie płacy minimalnej, obniżenie podatków, cięcia w administracji oraz podwyższenie emerytur - niektóre z nich wylicza portal cnbc.com. Plany ambitne, dwa pierwsze już udało się zrealizować. Ciekawe, jak będzie z resztą.
Juha Sipila - premier Finlandii
Premier Finlandii przeszedł ze świata biznesu do polityki. Były prezes firm telekomunikacyjnych mierzy się teraz z zarządzaniem państwem. Siplia może mieć problem z falą migrantów zmierzających ku Finlandii - oceniają Amerykanie.
Jimmy Morales - prezydent Gwatemali
Był komikiem - teraz jest politykiem. Jimmy Morales otrzymał 67 procent głosów w wyborach prezydenckich. Jest to najlepszy wynik w Gwatemali od 1999 roku - przypomina cnbc.com.
Justin Trudeau - premier Kanady
Jaki ojciec, taki syn. Justin Trudeau poszedł śladami ojca i został premierem Kanady. 43-latek ma śmiałe plany. Chce zalegalizować marihuanę, podnieść podatki dla najbogatszych (a klasie średniej obniżyć), zwiększyć wydatki na infrastrukturę.
Mauricio Macri - prezydent Argentyny
Macri planuje rozprawić się korupcją i przemytem narkotyków w Argentynie. Prezydent będzie musiał stawić czoło argentyńskiej gospodarce, która jest na skraju bankructwa - ostrzega cnbc.com.
Beata Szydło - premier Polski
W Polsce 2015 rok należał do PiS - piszą Amerykanie. Wygrane wybory prezydenckie i parlamentarne. Rząd Beaty Szydło z szybkością światła uchwala ustawy, które budzą sprzeciw wielu grup społecznych. Czy po czterech latach będziemy mogli mówić o "dobrej zmianie"?