27-latka z USA myślała, że jest zaginioną z Legnicy. Prawda wyszła na jaw
Monika Bielawska zaginęła w 1994 roku w Legnicy. Jej rodzina do tej pory nie poddała się i wciąż poszukuje kobiety. Przez chwilę pojawiła się iskierka nadziei, że Monika się znalazła. Prawda okazała się inna.
Monikę porwano, kiedy ta miała zaledwie 16 miesięcy. Tego dnia opiekowali się nią dziadkowie. Weszli na chwilę do apteki, a dziecko, które było w wózku, zniknęło. Okazało się to początkiem rodzinnej tragedii.
Podejrzanym o porwanie okazał się ojciec dziecka. Chwilę po zdarzeniu uciekł zagranicę. Pojawiło się podejrzenie, że mężczyzna porwał dziecko i sprzedał. Odbyło się kilka spraw sądowych, a ojciec dziecka finalnie został skazany na 15 lat więzienia.
Do winy się nie przyznał. Nie powiedział również, co naprawdę zrobił z dzieckiem. Rodzina od lat poszukuje zaginionej Moniki.
Czytaj także: "Ludzkość czeka zagłada". Ostrzeżenie szefa ONZ
Jakiś czas temu pojawiła się nadzieja. 27-letnia Kelly dowiedziała się, że jest adoptowana. Jak informuje Polsat News, szukając szczegółów dotyczących swojej przeszłości, na jednej ze storn o zaginięciach trafiła na historię Moniki Bielawskiej. Wiele wskazywało na to, że to ona jest zaginionym dzieckiem z Legnicy.
Przeprowadzono badania DNA. Niestety wykluczyły one spokrewnienie obu rodzin. Jak informuje grupa Zaginieni Cała Polska, wolontariusze wciąż będą pomagać w poszukiwaniach rodzinie Moniki. Pomogą również 27-letnie Kelly odkryć prawdę o swojej tożsamości.