Bulwersujące sceny przed Lidlem. "To się leczy"
Sieć obiega nagranie zarejestrowane przed jednym ze sklepów sieci Lidl w Krakowie. Pewien mężczyzna zostawił w samochodzie psa. "Był widocznie przegrzany i zestresowany, co objawiało się obfitym ślinieniem oraz bardzo ciężkim, urwanym oddechem" - czytamy w relacji zamieszczonej na profilu "Bandyci drogowi".
"Bandyci drogowi" to profil, który regularnie publikuje materiały ukazujące różnego rodzaju wybryki kierowców. Tym razem nagłośniono skandal, do którego doszło przed sklepem sieci Lidl w Krakowie.
W sobotę, 19 lipca, około godziny 18:00 na parkingu pod supermarketem Lidl przy ulicy Zygmunta Glogera w Krakowie, doszło do niebezpiecznego incydentu. Pewien mężczyzna pozostawił swojego psa w szczelnie zamkniętym samochodzie, który stał zaparkowany w pełnym słońcu, bez dostępu do cienia i jakiejkolwiek wentylacji - zrelacjonowano.
Rośnie podział w PiS? Politycy skomentowali ruch z Morawieckim
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Następnie wskazano, że "na skutek ekstremalnie wysokiej temperatury wewnątrz pojazdu, pies znalazł się w stanie bezpośredniego zagrożenia życia".
Był widocznie przegrzany i zestresowany, co objawiało się obfitym ślinieniem oraz bardzo ciężkim, urwanym oddechem - czytamy pod nagraniem.
Wyjaśniono też, że "właściciel pojazdu wrócił na miejsce dopiero po tym, jak pies w panice uruchomił alarm samochodowy".
Jego reakcja na interwencję świadków była jednak szokująca. Zamiast okazać skruchę czy pomóc zwierzęciu, mężczyzna zachowywał się w sposób niepoczytalny i agresywny. Eskalując sytuację, zagroził pobiciem ("przywaleniem") szesnastoletniej dziewczynie, która próbowała stanąć w obronie psa, a następnie ruszył w jej kierunku - podsumowano.
Pies zamknięty w aucie. Bulwersujące zdarzenie w Krakowie
W materiale opublikowanym przez "Bandytów drogowych" widzimy psa uwięzionego w samochodzie. Przedstawiono też zapis wymiany zdań między właścicielem pojazdu i interweniującą kobietą. Wszystko działo się około godz. 18:00.
Niech pan spojrzy gdzie jest słońce - mówiła kobieta, próbując zwrócić uwagę na to, że promienie padały na samochód.
Mężczyzna wulgarnie podkreślił, że inni powinni zająć się swoimi zakupami i samochodami.
Mam nadzieję, że ktoś się zajmie pana psem. To, co powiedziałam na pana temat, dalej jest aktywne (aktualne - dop. red.). Jest pan po prostu nienormalny, chory. To się leczy. Męczenie zwierząt się leczy - podkreślała oburzona kobieta.
Z uwagi na wulgaryzmy nie publikujemy nagrania.