Egzekucja w USA. Skazany wypowiedział ostatnie słowa
Michael Bernard Bell został skazany na śmierć za zabójstwo dwóch osób w 1993 r. Stracono go w więzieniu na Florydzie. To już 26. egzekucja w USA w tym roku. Tuż przed śmiercią zjadł m.in. omlet. Dziękował, że nie musi spędzać reszty życia w więzieniu.
Michael Bernard Bell, 54-letni mężczyzna skazany na śmierć za zabójstwo dwóch osób w 1993 r. 15 lipca stracono go przez zastrzyk w więzieniu stanowym na Florydzie.
Bell został skazany za zabójstwo, które miało być aktem zemsty. Chciał pomścić swojego zamordowanego brata. W 1993 r. Bell, uzbrojony w karabin AK-47, otworzył ogień do samochodu, w którym znajdowali się Jimmy West i Tamecki Smith. Tego dnia miał strzelać również do gapiów. Bell był również odpowiedzialny za inne morderstwa, w tym zabójstwo kobiety i jej syna w 1989 r.
Przed egzekucją Bell zjadł ostatni posiłek - omlet, bekon, domowe frytki i sok pomarańczowy. Spotkał się z duchownym, ale nie chciał przyjmować żadnych gości. - Dziękuję, że nie pozwoliłeś mi spędzić reszty życia w więzieniu - powiedział na chwilę przed wstrzyknięciem trucizny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Biura podróży oferują ich coraz więcej. Gwarantują wypoczynek w spokojnej atmosferze
Prośba skazanego o wstrzymanie egzekucji została odrzucona przez Sąd Najwyższy USA, mimo że jego prawnicy przedstawili nowe dowody dotyczące zeznań świadków.
W tym roku w Stanach Zjednoczonych wykonano już 26 egzekucji. W poprzednim roku wykonano ich 25. Jak dodaje "The Guardian", w 1999 roku stracono 98 osób, 1995–2006 średnio 67. Bell jest ósmą osobą, która w tym roku została stracona na Florydzie. Ten stan góruje, jeśli chodzi o egzekucje. Kolejna odbędzie się 31 lipca. Stracony zostanie Edward Zakrzewski, był żołnierz z polskimi korzeniami, który zamordował żonę, syna i córkę.
W Teksasie i Karolinie Południowej dotychczas wykonano po cztery kary śmierci, Alabama wykonała egzekucję na trzech osobach; Oklahoma zabiła dwie; a Arizona, Indiana, Luizjana, Missisipi i Tennessee zabiły po jednej osobie - przypomina "The Guardian".