Fentanyl zabił Pawła. Minął rok. Jego matka mówi, co się zmieniło
Przez lata Żuromin (woj. mazowieckie) opanowany był przez dilerów leków i narkotyków. Gdy przed rokiem niezwykle groźny fentanyl zabił Pawła Karpińskiego, jego matka powiedziała "dość". Jak po głośnym reportażu zmieniła się sytuacja?
Przez lata w mazowieckim Żurominie młodzi ludzie szukali odskoczni w środkach odurzających. Wiele osób w ten sposób straciło życie.
W tym gronie znalazł się choćby 36-letni Paweł Karpiński, który zmarł przed rokiem. Wówczas jego matka oraz narzeczona powiedziały "dość". O pomoc poprosiły reporterów "Uwagi!".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wzniecił pożar na osiedlu. Nie wiedział, że wszystko się nagrywa
Ostatnią, śmiertelną dawkę groźnego fentanylu Pawłowi sprzedał diler o pseudonimie "Duch".
Poleciałam na miejsce, ale syna wynosili już w worku, ja zemdlałam - mówiła przed rokiem Jadwiga Karpińska, matka Pawła.
Po reportażu TVN doszło do przełomu. Część mieszkańców zaczęła otwarcie mówić o tragicznych zdarzeniach, do których doprowadzały narkotyki. Opowiadano też o stosunku policji do dilerów, w tym tego najpopularniejszego o pseudonimie "Duch".
Kiedy pierwszy raz rozmawialiśmy, nie myślałam, że to pójdzie w tę stronę. Podejrzewałam, że będzie tak jak było, bo "Duch" był nieuchwytny. Stało się jednak inaczej - podkreśliła w rozmowie z "Uwagą!" Jadwiga Karpińska.
Do więzienia ostatecznie trafiło kilku dilerów. - Łącznie w tak zwanej sprawie żuromińskiej zarzuty usłyszało 11 osób, cztery osoby były tymczasowo aresztowane, a jedna z nich, czyli "Duch", nadal przebywa w areszcie - podkreśliła podinsp. Katarzyna Kucharska, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu, cytowana przez serwis uwaga.tvn.pl.
W zakresie jednej osoby zarzuty pozwalają na ustalenie, że skala procederu była na tyle duża, że w okresie objętym zarzutami mężczyzna nabył plastry zawierające fentanyl za około pół miliona złotych. W zakresie trzech zgonów niewątpliwie bezpośrednią przyczyną był właśnie lek opioidowy w postaci fentanylu - dodał Maciej Meler, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Tak zmienił się Żuromin
Pani Jadwiga zauważyła, że "przez ostatni rok zmarła tylko jedna osoba. A w przeciągu 8-10 lat zginęło ponad 40 osób".
Ten, co zmarł (ostatnio - przyp. red.) miał 39 lat. Mieszkał w tym bloku, w którym zginął mój syn. Mieszkał sam, ale schodzili się do niego różni tacy - kontynuowała.
Leki czy narkotyki były zażywane przez młodych ludzi najczęściej w piwnicach. Symbolem Żuromina wraz z upływem lat stał się widok wynoszonych z piwnic worków ze zwłokami - donoszą przedstawiciele programu TVN.
Taką sytuację na zdjęciu uwiecznić zdołał Adam Ejnik. To miejscowy dziennikarz i nauczyciel języka polskiego. W pewnym momencie postanowił walczyć ze śmiertelną plagą.
Część z tych ofiar zmarła na początku mojej pracy w szkole, to było 15-20 lat temu. Pamiętam Tomka, Krzyśka, niesłychanie zdolnych uczniów. Pamiętam, że uczyłem ich grać w brydża i doskonale sobie radzili. Ale wyszli ze szkoły i pasje ich nie pochłonęły, dzisiaj ich nie ma - zauważył Ejnik w rozmowie z reporterami "Uwagi!".
Dziennikarze wnioskują, że dziś Żuromin jest już nieco innym miastem. Kluczowe jest tutaj bez wątpienia to, że otwarcie zaczęto mówić o leko- i narkomanii.