Mówi, co Czesi robią nad Bałtykiem. "Polacy jeszcze nie potrafią"
Tegoroczny sezon nad Morzem Bałtyckim znacznie różni się od poprzednich, a wszystko z uwagi na kapryśną aurę. Do postaw turystów odniosła się Ewa Horanin, prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej Łeba-Błękitna Kraina. Wskazała na dużą różnicę między Polakami i Czechami.
Ostatnimi czasy pogoda w Polsce się polepszyła, ale lipiec pod tym kątem był bardzo kiepski, co przełożyło się na turystykę nad Bałtykiem.
W ostatnich tygodniach goście wyjeżdżali z Łeby wcześniej, bo lało, ale też powodem jest to, że nie potrafią w takich sytuacjach spędzać wolnego czasu, chociaż jest tu wiele miejsc, które warto zobaczyć - powiedziała "Dziennikowi Bałtyckiemu" Ewa Horanin, prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej Łeba-Błękitna Kraina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pojechał do kilku miejscowości na Mierzei Wiślanej. Pokazał ceny
Jednocześnie wyjaśniła, że "nie mają z tym problemu goście z zagranicy, np. Czesi".
Oni rano wyjeżdżają a wieczorem wracają, a Polacy jeszcze tego nie potrafią - kontynuowała.
Długi weekend w Łebie. Ludzie wręcz się rzucili
Obecne warunki sprawiły, że turyści masowo wyjeżdżają nad morze.
Nawet kurnik teraz by się sprzedał. Praktycznie już w Łebie nie ma miejsc, chyba że są to pojedyncze przypadki - podkreśliła Horanin.
"Dziennik Bałtycki" zauważa, że na Booking.com dostępnych jest już tylko kilka ostatnich ofert, a tańsze opcje praktycznie się wyczerpały.
Trzydniowy pobyt dla dwóch osób w najtańszym pokoju to wydatek blisko 3 tys. zł, natomiast za najdroższy apartament trzeba zapłacić ponad 10 tys. zł. Pozostałe propozycje mieszczą się w przedziale 4–6 tys. zł.