Marcin Lewicki
Marcin Lewicki| 

Nazywali ich "rodziną Adamsów". Sąsiedzi mówią straszne rzeczy o bliskich zmarłego Kamilka

153

Horror - tak jednym słowem można określić to, co działo się w domu przy Kosynierskiej w Częstochowie. Ojczym i matka zmarłego Kamilka nie tylko znęcali się nad dzieckiem, ale też nie stronili od alkoholu, awantur i bijatyk.

Nazywali ich "rodziną Adamsów". Sąsiedzi mówią straszne rzeczy o bliskich zmarłego Kamilka
Dawid B. za morderstwo Kamilka może pójść do więzienia na całe życie (Facebook, PAP, ZBIGNIEW MEISSNER)

Według sąsiadów rodzinę zmarłego 9-latka można było określić mianem "Adamsów". Swoje przeżycia opisują w rozmowie z Faktem. Ojczym dziecka (który będzie odpowiadał za morderstwo Kamilka) i jego upośledzony brat nazywani byli nakrętkami. Wszystko przez uzależnienie od alkoholu.

Matką Kamilka była Magdalena. Kobieta urodziła szóstkę dzieci z trzema różnymi partnerami. Jej siostra Aneta wcale nie była lepsza. Również posiada wiele potomstwa. Z relacji sąsiadów wynika, że nikt w rodzinie nie wyglądał na szczęśliwego.

Dzieci nie wychodziły na podwórko się bawić, a wszyscy spędzali czas w swoim mieszkaniu. Słychać było tylko krzyki, wrzaski i dźwięk tłuczonego szkła. Najstarszy syn Anety miał tylko oglądać bajki w telewizji. To całe jego dzieciństwo.

Sąsiedzi nie wspominają dobrze momentów, gdy dzieci wybiegały na zewnątrz. Sporadyczne wypady kończyły się licznymi aktami wandalizmu. Małoletni niszczyli praktycznie wszystko, co spotkali na drodze.

Zaniedbane dzieci, problemy wychowawcze całej rodziny

O swoje przyrodnie rodzeństwo troszczyła się praktycznie tylko siostra zmarłego Kamilka - Magdalena Mazurek. Podkreśla ona, że dzieci były zaniedbane intelektualnie, nie miały zabawek i nie potrafiły układać zdań na poziomie rówieśników.

Według osób, które mieszkały w pobliżu rodziny Kamilka, obydwie siostry (Aneta i Magdalena) były upośledzone. Obydwie wychowywały się w placówce opiekuńczej. Za "wychowanie" dzieci odpowiadała Aneta. Magdalena nie potrafiła zajmować się nimi w najmniejszym stopniu.

W domu łącznie mieszkało ośmioro dzieci i czwórka dorosłych. Wszystkich utrzymywał Artur, czyli mąż Anety. To on kupował jedzenie i trzymał dyscyplinę. Bał się go każdy. Wydawał też pieniądze na samochody, które mogły przewozić wszystkich na raz. W mieszkaniu najpewniej czuć było stęchliznę.

Niestety, nikt nie zareagował, gdy doszło do skatowania Kamilka. 8-latek był polewany wrzątkiem i podpalany na kuchence, bo upadł mu telefon. Dopiero teraz śledczy będą wyciągać wobec katów odpowiednie konsekwencje.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić